Marzec przed pierwszym gwizdkiem powierzył opaskę kapitańską Danielowi Mikołajewskiemu. Wychowanek Podbeskidzia dziś nie grał na pozycji stopera jak zazwyczaj - parę środkowych obrońców utworzył Jodłowiec z także debiutującym w jedenastce Wypychem - a jako defensywny pomocnik.

Mecz rozpoczął się najlepiej jak tylko mógł dla gospodarzy. W czwartej minucie w pole karne wpadł Bartlewicz, oddał strzał na bramkę, ale obił nogi jednego z obrońców Górali i piłka wyszła poza boisko. Do dośrodkowania z rzutu rożnego najlepiej jednak wyszedł Albert Zarówny i pewną główką pokonał Procka.



Góralom odrabianie strat szło jak po grudzie - nie pomagała im też ulewa i dość grząskie boisko w Głogowie. Próbowali grać kombinacyjnie - jak choćby w dwunastej minucie, gdy po krótko rozegranym rogu strzelał Bida, ale piłka poszybowała wysoko nad bramką, czy w 28. minucie - wtedy niewiele pomylił się Sitek.

Pozostała część pierwszej połowy nie przyniosła żadnych dobrych okazji do zmiany wyniku z obu stron. Górale mieli sporą przewagę w posiadaniu piłki - ponad 60-procentowe - ale gospodarze nie dopuszczali ich do swojej bramki. Brakowało ekipie trenera Marca odpowiedniego wykończenia, kreatywności czy dobrego podania.

Na drugą połowę trener Marzec wypuścił Giorgiego Merebashvilego. Gruzin, który w tym sezonie nie zagrał ani minuty, zmienił słabo spisującego się w pierwszej części gry Harisa Kadricia. Tym samym najbardziej wysuniętym zawodnikiem drużyny spod Klimczoka został Bartosz Bida.

W pierwszych minutach po wznowieniu gry mogło się wydawać, że gra Podbeskidzia minimalnie się polepszyła - dobry strzał oddał choćby w 47 minucie Sitek, ale piłka minęła bramkę. Nadzieje na szybkie wyrównanie były jednak dość płonne - już po upływie pięciu minut lewym skrzydłem popędził Hanc i wywalczył rzut rożny, po którym padł drugi gol dla Chrobrego - z gola cieszył się Mikołaj Lebedyński. Było 2:0.



Okazję do strzelenia bramki kontaktowej goście mieli w 60 minucie - Tomasik dobrze dograł w pole karne, gdzie stali Bida i Banaszewski, ale ani jeden, ani drugi nie zdołał się odnaleźć w sporym zamieszaniu w szesnastce. Górale, nie mając już nic do stracenia, nie odpuszczali i wciąż próbowali pokonać Węglarza. Dobrą akcję przeprowadził Bida z Merebashvilim w 64. minucie, ale strzał Gruzina znów minął bramkę.

Niewielkie nadzieje bielszczan postanowili zgasić piłkarze z Głogowa na piętnaście minut przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Gospodarze wyszli z szybką kontrą, Machaj posłał ze skrzydła długie i płaskie podanie do Bartosza Biela, a ten bez trudu pokonał Procka. Było 3:0.



Trener Marzec postanowił wpuścić na boisko Mateusza Ziółkowskiego, który zastąpił Grzegorza Tomasika. I chociaż szkoleniowiec zza linii bocznej nie raz pokrzykiwał "gramy do końca", to jednak Górale nie potrafili z upływem minut stworzyć sobie dogodnych okazji. Mecz zakończył się ich porażką 3:0 i "umocnieniem" swojej pozycji w strefie spadkowej rozgrywek.