Wiadomości
- 15 sierpnia 2023
- wyświetleń: 7009
[Historyczne ciekawostki] Przypadki starobielskie
Życie codzienne bielszczan, bialan oraz mieszkańców okolicznych miejscowości, podobnie jak dziś, kolorowane było przez różne życiowe sytuacje. To często pomijają historycy w swoich opracowaniach, wydaje się najbliższe każdemu z nas, albowiem dotyka problemów zwykłych ludzi, którzy borykali się z nimi każdego dnia. Nie każdy w końcu był fabrykantem czy architektem i nie każdy interesował się polityką. Z uwagi na to, spróbujmy przyjrzeć się przygodom, które towarzyszyły ówczesnym mieszkańcom naszego miasta.
Rzecz działa się w Starym Bielsku, gdzie mieszkała na ulicy pani Z. Już jako młoda dziewczyna miała problem z powodzeniem wśród mężczyzn. Udało jej się jednak poznać pewnego wdowca z dwójką dzieci, za którego wyszła za mąż. Życie tej rodziny nie było usłane różami, a małżeństwo ledwo wiązało koniec z końcem. Mąż pani Z. nie należał do najbardziej pracowitych. Zarabiał on dorywczo, a pieniądze zwykle szybciej wydawał niż zarabiał. Zajmował się więc ubojem zwierząt, którego nie zarejestrował oficjalnie, a małżonka sprzedawała potem mięso wśród znajomych na wsi.
Przy takim trybie życia, kobieta daleka była od uczciwości. Z uwagi na zajęcie męża, w domu często było dużo mięsa. Aby było miękkie, małżeństwo musiało je długo gotować, co wymagało dużej ilości drewna, którym palono w piecu. Tu pojawił się problem, jednak pani Z. znalazła szybko proste rozwiązanie. U ich sąsiada, gospodarza B., stała szopa wypełniona zapasami drewna, Wystarczyło jedynie zakraść się pod osłoną nocy i wziąć trochę na ramię. Tak też uczyniła. Ciemną nocą prześlizgnęła się do sąsiedzkiej szopy i zabrała tak dużo drewna ile potrzebowała.
Przez pewien czas szło całkiem dobrze. Pani Z. jednak zdążyła zabrać tak dużą ilość drewna, że gospodarz zorientował się, iż jego zapasy nienaturalnie szybko się kurczą. Zastanawiając się co dzieje się z jego drewnem, trafił na trop swojej sąsiadki i postanowił zaopatrzyć się w dowody. Wpadł na pomysł, który pozwolił prędko znaleźć złodziejaszka. Wziął kawałek drewna z szopy, naciął go i wypełnił prochem. Potem odłożył go do pozostałych i czekał na rozwój wydarzeń.
Już następnej nocy wypełniony prochem kawałek drewna zniknął. Gdy gospodarz spotkał na ulicy dziecko pani Z. zapytał od razu: „Wos macht hojt dej Voter?” (pl. Co robi dzisiaj twój ojciec?). „Ach, mej Voter” (pl. Ach, mój ojciec) - zająknął się dzieciak - „Mej Voter fleckt dan Ӧuva. Dar Tojwel hot ehn zerressa” (pl. "Mój ojciec naprawia piec. Diabeł go rozerwał").
Faktycznie piec u państwa Z. zapłonął jak nigdy dotąd. Od tej pory nikt już nie słyszał o tym, żeby ktoś komuś podkradał drewno. Całe Stare Bielsko natomiast opowiadało sobie wzajemnie o tej sytuacji, a państwo Z. wstydzili się spojrzeć swoim sąsiadom w oczy.
Historia ta zachowała się w przekazie Roberta Grabskiego. Cieszy fakt, że Grabski, spisując swoje wspomnienia, postanowił uwiecznić fragment dialektu z bielskiej wyspy językowej, w wykonaniu starobielszczan. Historia ciekawa i niewątpliwie z morałem, a to tylko jedna z wielu, które wydarzyły się w naszych okolicach. Nazwiska bohaterów skrócono do inicjału z uwagi na przyzwoitość, którą Grabski starał się zachować zapisując swoje wspomnienia.
Źródło: Bielitz-Bialaer Beskidenbriefe. Heimat und Fremde, Juli 1953.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.
Historyczne ciekawostki
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj