Wiadomości

  • 28 lutego 2014
  • wyświetleń: 4289

Komandosi szkolili się w Kanadzie

Siarczysty mróz i temperatury oscylujące w granicy -30°C przywitały grupę bielskich komandosów, którzy na zaproszenie 22. Królewskiego Regimentu przylecieli na ćwiczenia do Kanady.

Dowódcą polskiej grupy był ppor. Jarosław Turkowski, na co dzień dowódca plutonu szturmowego 3. kompanii szturmowej. Sformował on pluton na bazie macierzystej kompanii, który poleciał do Kanady na zaproszenie tamtejszej jednostki - 22. Królewskiego Regimentu.

Komandosi szkolili się w Kanadzie · fot. ppor. Jarosław Turkowski, Philipe Brassard


Ćwiczenie podzielone było na dwa etapy. Pierwszy z nich trwał 7 dni i obejmował zajęcia teoretyczne i praktyczne, podczas których żołnierze uczyli się podstawowych zasad postępowania w niskich temperaturach. Zwrócono uwagę na prawidłowe odżywianie, uzupełnianie płynów i higienę.

Przeprowadzono również szkolenie z posługiwania się specjalistycznym sprzętem, który Polacy otrzymali od Kanadyjczyków. Spadochroniarze trenowali poruszanie się na rakietach śnieżnych w oporządzeniu, transportowali sprzęt z wykorzystaniem toboganu - sanie śnieżne do przewozu towarów lub rannych - oraz organizowali bazę w rejonie wyjściowym. Żołnierze ćwiczyli przemieszczanie się, procedury w czasie zajmowania rejonu i organizację systemu ochrony i obrony.

W drugim tygodniu rozpoczęły się manewry. Spadochroniarze zostali desantowani z transportowca C-17 Globemaster przy użyciu kanadyjskich spadochronów CT-1 z wysokości 330 metrów. Po wylądowaniu dołączyli do plutonu rozpoznawczego, z którym od tej chwili działali. Prowadzili rozpoznanie, organizowali zasadzki i atakowali siły główne, krótko mówiąc podgrywali przeciwnika dla ćwiczących wojsk.

20 km od miasta Quebec na strzelnicy w Valcartier spadochroniarze wzięli udział w szkoleniu ogniowym. Wykonali strzelanie z karabinów C7, C8 oraz karabinu maszynowego C9 - etatowej broni kanadyjskiej piechoty. To novum dla polskich żołnierzy.

- Naciśnięcie języka spustowego w grubych rękawicach jest niezwykle trudne, a o ściągnięciu rękawiczek nie było mowy, ponieważ dotknięcie metalu w tak niskich temperaturach to przesłanka do powstawania odmrożeń. Stosowaliśmy, więc "patent" podpatrzony u Kanadyjczyków - używaliśmy dwie pary rękawic. Pierwsze cienkie, które były na rękach cały czas, a drugie grube, jednopalcowe, które ściągaliśmy np. podczas strzelania - opowiada ppor. Turkowski.

Po zakończeniu ćwiczenia Kanadyjczycy zaproponowali wspólną wspinaczkę na zamarzniętym wodospadzie, a kilku żołnierzy podjęło wyzwanie i spróbowało swoich sił w walce z potężną górą lodu.
W prowincji Nowa Fundlandia i Labrador wspólnie z żołnierzami 4. Regimentu Wsparcia Inżynieryjnego Armii Kanady szkoli się jeszcze ośmiu spadochroniarzy z bielska.

Ariel Brończyk / bielsko.info

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.