Wiadomości
- 31 marca 2024
- wyświetleń: 2639
Konrad Łoś dla bielsko.info. "Środki są ograniczone, ale trzeba mieć priorytety"
Siedmioro kandydatek i kandydatów wystartowało w wyścigu o najważniejsze miejskie stanowisko w Bielsku-Białej. Dziś zapraszamy do lektury wywiadu z Konradem Łosiem, startującym z ramienia komitetu Prawo i Sprawiedliwość.
Które obszary w bielskim samorządzie funkcjonują poprawnie, a co należałoby zmienić?
Znane są mi problemy mieszkańców - jestem radnym od 10 lat, często przychodzą do mnie ze swoimi sprawami, czego efektem jest największa liczba interpelacji w całej Radzie Miejskiej. Tak więc te problemy bielszczan materializują się w tych 900. wystąpieniach, z czego 600 to publikowane interpelacje.
Gdybym miał znaleźć jakiś wspólny mianownik dla dużej grupy zgłaszanych spraw, to jest nim chociażby problem niedoinwestowanych dróg. Chodzi przede wszystkim o drogi lokalne, dojazdowe, które znajdują się najbliżej mieszkańców i ich nieruchomości. Z tym wiąże się także kwestia regulacji stanów prawnych wielu dróg dojazdowych. Wbrew dotychczasowym deklaracjom zintensyfikowania prac w przedmiocie przekazywania działek wykorzystywanych pod drogi do trwałego zarządu Miejskiego Zarządu Dróg problem ten nie został do dzisiaj kompleksowo rozwiązany. Jest w tym obszarze wiele do zrobienia. Nie należy zapominać, iż od jakości nawierzchni licznych „sięgaczy”, dróg dojazdowych zależy komfort zamieszkiwania.
Wielokrotnie podnosiłem też temat rewitalizacji najstarszych osiedli mieszkaniowych, tych najbardziej zdegradowanych. W mojej ocenie został on zupełnie niedostrzeżony przez władze miasta obecnej kadencji, mimo tego, że w poprzedniej prezydent Jacek Krywult na mój wniosek zainicjował choćby kwestię modernizacji osiedla w okolicach ulic S. Żeromskiego, R. Traugutta czy Piastowskiej. Innym przykładem jest Osiedle Piastowskie, ulice Dębowa i Kasztanowa - tam jest także sporo problemów natury prawnej, konglomeratu różnych form własności, różnorodności gestorów zarządzających gruntami. Miasto powinno w sposób konstruktywny przedłożyć swoje propozycje zmierzające do poprawy infrastruktury osiedlowej oraz prowadzić rozmowy z zainteresowanymi stronami.
Rozmawiałem też niedawno z mieszkańcami osiedla socjalnego w Wapienicy, jak również najemcami budynku komunalnego przy ul. Kopytko. Obraz tych nieruchomości jest mocno przygnębiający, mieszkańcy wskazują, iż gmina od lat nic tam nie robi. To też należy bezwzględnie zmienić.
Z czego wynikają te problemy? Z braku pieniędzy?
Wiadomo, że środki są ograniczone, ale trzeba stawiać na odpowiednie priorytety. Tak jak wspominałem, mimo tego, że poprzedni prezydent zainicjował pewne działania, to zostały one wstrzymane u progu bieżącej kadencji samorządu. Decyzję argumentowano potrzebą realizacji zadań na rzecz walki z niską emisją. Świadczy to o zupełnym braku umiejętności godzenia przez władze miasta zadań, które realizują różne cele w sferze polityki mieszkaniowej i zmierzają do zaspokojenia uzasadnionych potrzeb mieszkańców. Nie należy odstępować od realizacji legitymizowanych wnioskami mieszkańców inwestycji w infrastrukturę osiedlową. Należy te zadania umiejętnie godzić z innymi równie ważnymi. Widocznie brakuje w Ratuszu tego typu umiejętności.
Być może wpływ na tę sytuację miały pandemia czy wojna w Ukrainie? Zadłużenie miasta wzrosło do 500 milionów złotych.
Tylko rodzaju inwestycje zwykle wymagają dofinansowania ze środków zewnętrznych. Przecież bez środków z budżetu państwa samorząd zapewne nie zrealizowałby chociażby modernizacji ul. Łowieckiej, Pocztowej, Startowej, Kwiatkowskiego, nie przebudowalibyśmy też pływalni Panorama. Trzeba po prostu pisać dobre wnioski i aplikować o środki. Niepokojące jest jednak to, że docierają do nas sygnały, że przynajmniej niektóre z rządowych funduszy, które wspomagały samorządy mogą być zagrożone, gdy chodzi o ich dalsze funkcjonowanie.
Z drugiej strony mówi się, że samorządy powinny mieć wyższe wpływy z podatków. O decentralizacji polityki.
Oczywiście, decentralizacja jest jednym z kluczowych elementów, na których opierają się samorządy. Nikt nie zaprzecza, że działają one w oparciu o zasadę decentralizacji. Ale mimo tego obecne władze miejskie nie były zainteresowane wzmacnianiem podmiotowości jednostek pomocniczych gminy. Przecież odstąpiono od przekazania radom osiedli pewnych kompetencji, w szczególności w zakresie dysponowania środkami na remonty dróg osiedlowych, czy inne zadania w osiedlach. Odczytuję to poniekąd jako zaprzeczenie idei decentralizacji, co w dalszej perspektywie prowadzić może do realnego ubezwłasnowolnienia tych podmiotów.
Te same wątki pojawiają się w dyskusji na temat budżetu obywatelskiego, który jednak na początku funkcjonował w ten sposób. Trzeba wrócić do tych pierwotnych założeń?
Zdecydowanie tak. Byłem przeciwnikiem tych zmian, występowałem przeciwko likwidacji projektów osiedlowych. Z rozmów z mieszkańcami wynika, iż nie dostrzegają oni realnej możliwości wpływania na to, co dzieje się w ich bezpośrednim otoczeniu. Przez to ulegają często zniechęceniu w angażowanie się w sprawy miasta. Pomijam już fakt, że są projekty z budżetu obywatelskiego, które zostały wybrane w głosowaniu, a do dnia dzisiejszego nie doczekały się realizacji, bądź zostały zrealizowane w części. To nie służy budowaniu zaufania do władzy publicznej. W ten sposób nie buduje się społeczeństwa obywatelskiego.
Na wstępie mówił Pan o tym, że wielu mieszkańców prosi Pana o pomoc, gdy nie mogą czegoś ważnego dla swojej okolicy załatwić. Często podnosi się właśnie problemy w komunikacji między władzami a bielszczanami.
Zdarzało się, że ktoś przychodził do mnie ze screenem wiadomości wysłanej do urzędu i żalem, że sprawa nie została podjęta. Nawet jak mieszkańcy sami się o coś starają, to bezskutecznie i proszą wtedy o pomoc radnych.
Podobnie jest z konsultacjami społecznymi - one nie powinny być traktowane jako pewne rygoryzmy formalne, które trzeba przeprowadzić. Powinny być dostosowane do oczekiwań mieszkańców. Nie powinno być tak, że na spotkania organizowane w istotnych sprawach miasta przychodzi garstka osób. Często zawodzi komunikacja, przepływ informacji.
Jak choćby w przypadku konsultacji nad planem rozwoju komunikacji miejskiej, chociaż podobno wpłynęło sporo opinii drogą internetową.
Tylko czy to jest wystarczające? Czekamy na dużą inwestycję, czyli budowę zintegrowanego węzła przesiadkowego, z którą wiąże się kwestia dostosowania transportu kolejowego i autobusowego. Należy też myśleć o zintegrowanym bilecie, który obejmowałby komunikację miejską i Komunikację Beskidzką. Gdy przewodniczyłem komisji gospodarki miejskiej i mieszkalnictwa, byłem jednym z inicjatorów tego przedsięwzięcia, organizowałem wspólne posiedzenia z przedstawicielami samorządu powiatowego, którzy wyrażali poparcie dla tej idei. Minęło jednak sporo czasu i nie wiadomo, kiedy może dojść do faktycznego wprowadzenia takiego biletu.
Rozmawialiśmy swego czasu z Pawłem Niklewiczem, dyrektorem biura stowarzyszenia Aglomeracja Beskidzka. Z rozmowy wynikało, że taki bilet mógłby też obejmować kolej, po rewitalizacji linii nr 190 ze Skoczowa do Bielska-Białej.
Ale przecież nie trzeba czekać na kolej, można zacząć właśnie od powiązania komunikacji autobusowej powiatowej i miejskiej, a potem rozszerzać tę usługę. To jest do zrobienia w trakcie tej kadencji, trzeba tylko podjąć działania. 5 lat to szmat czasu.
Na wszystko potrzeba jednak pieniędzy, a tak jak mówiliśmy, ich brakuje. Środki zewnętrzne to jedno, ale też miasto wydaje je na budzące kontrowersje w społeczeństwie instytucje - choćby budowę nowej siedziby Teatru Banialuka czy na finansowanie klubu Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Tak, zgadza się, nowa lokalizacja Teatru Lalek Banialuka jest tego przykładem. Ale pieniądze wydatkowano m.in. na drewniane konstrukcje w postaci sześcianów, bądź kompozycji z liśćmi, które wybudowano w ramach Centrum Edukacji Ekologicznej - np. w pobliżu Lasku Bathelta czy w rejonie ulicy Łowieckiej. I pewnie nie byłoby z tego powodu większych kontrowersji, aczkolwiek nie chciałbym dyskutować o gustach, gdyby nie ich kiepska trwałość. Okazało się, że rodzaj materiału z którego owe konstrukcje zostały wykonane, sposób ich impregnacji w połączeniu z panującymi w naszej strefie klimatycznej warunkami atmosferycznymi prowadzi w galopującym tempie do ich erozji. Niektóre z tych konstrukcji nie przetrwały poprzedniej zimy, łamiąc się pod naporem śniegu. Gdy prosiłem o przedstawienie projekcji kosztów eksploatacji tych urządzeń w kolejnych latach, nie doczekałem się konkretnej odpowiedzi. Stwierdzono, że nie da się sporządzić takiej informacji. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, iż sam koszt drewnianych elementów w ramach omawianego projektu to kwota ok. 2,3 mln. zł. Chciałbym także wiedzieć ile kosztować będzie ich eksploatacja w okresie pogwarancyjnym.
A co do Podbeskidzia - kilka lat temu Rada Miejska podjęła uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na zbycie akcji spółki. Niestety do dnia dzisiejszego nie została ona wykonana, a przecież miasto jest większościowym akcjonariuszem w klubie.
Wiele też wskazuje na to, że w przyszłym sezonie w drugiej lidze grać będą dwa bielskie kluby - Podbeskidzie i Rekord, który jest bliski awansu z trzeciej ligi.
Oczekiwania stawiane przed Podbeskidziem były jednak dużo wyższe, ale najpierw spadliśmy z Ekstraklasy, teraz faktycznie jest zagrożenie kolejną degradacją. Szkoda, że władze nie próbowały sprzedać akcji, gdy drużynie dobrze szło.
Bielsko-Biała to nie tylko miasto sportu, ale też nauki. Mamy już dwa uniwersytety, z którymi władze już współpracują. Co należałoby zmienić?
Od prawie dwudziestu lat sam jestem związany ze środowiskiem akademickim i jest mi ono bardzo bliskie. Współpraca jest dużą szansą na rozwój miasta, bo uczelnie kształcą przyszłą kadrę pracowników. Uniwersytet Bielsko-Bialski, po przekształceniu z Akademii Techniczno-Humanistycznej, poszerzył swoją ofertę i trzeba to wykorzystać. Mam nadzieję, że będzie się to wiązać także z podniesieniem jakości kształcenia, bo to będzie ten atut, który z pewnością przyciągnie młodych ludzi do naszego miasta.
Jeśli Bielsko-Biała ma być w Polsce postrzegane jako miasto uniwersyteckie to rzeczywiście przed nami długa i trudna droga. Aby przyjeżdżali do nas ludzie z innych miast, czy regionów z zamiarem zapuszczenia korzeni w Bielsku-Białej musi nie tylko być zapewniony odpowiedni poziom nauczania, potencjał naukowy, umiędzynarodowienie środowiska akademickiego, ale też odpowiednie perspektywy na znalezienie tutaj pracy.
Kiedyś ATH kształciło głównie w kierunkach mechanicznych, co bezpośrednio wiązało się z przemysłem motoryzacyjnym w mieście. Teraz oferta uczelni się poszerza, a mamy przecież problem z upadającym biznesem choćby na ul. 11 listopada.
Ten problem jest bardziej złożony. Fakt, ta ulica przeżywa kryzys, a odżywa jedynie wtedy, gdy organizowane są imprezy kulturalne. Przybywa jednak pustych lokali użytkowych.
Wskazywałem jednak możliwości zmian - na przykład preferencyjne stawki podatku dla przedsiębiorstw stawiających na rzemiosło. Obok mamy centrum handlowe, więc na ul. 11 Listopada musimy przyciągać innymi branżami, bardziej niszowymi. By ich zachęcić, trzeba jednak odpowiedniej, bardziej elastycznej polityki czynszowej oraz fiskalnej ze strony miasta.
Stawka podatku od nieruchomości dla przedsiębiorców jednak w ostatnich latach systematycznie była podnoszona, jest taka sama jak w Warszawie czy Katowicach.
Pamiętam, jak za czasów prezydentury pana Jacka Krywulta te stawki były zróżnicowane, ich wysokość była kształtowana w zależności od oddziaływania na gospodarkę miasta.
A Pan głosował za tymi podwyżkami?
Ja oraz mój klub nie popieramy dźwigania stawek w podatku od nieruchomości do poziomów maksymalnych. Wbrew naszemu stanowisku w ostatnich latach uchwalano stawki maksymalne we wszystkich kategoriach opodatkowania tym podatkiem.
Na koniec chciałbym zapytać jeszcze o kwestię przyszłości branży motoryzacyjnej. Jest się czego obawiać? Słyszymy o zwolnieniach, likwidacji zakładów.
To spory problem, ale na szczęście mimo tego poziom bezrobocia w Bielsku-Białej jest relatywnie niski. Co nie oznacza, że to się nie zmieni w przyszłości. Myślę jednak, że zagospodarowanie tych zamykanych zakładów przez Polską Grupę Zbrojeniową jest dobrym kierunkiem. Nie uczestniczę jednak w rozmowach na ten temat, wiem, że one się toczą i kibicuję, by korzystne dla miasta i mieszkańców rozwiązania zostały wprowadzone.
Dziękuję za rozmowę.
Znane są mi problemy mieszkańców - jestem radnym od 10 lat, często przychodzą do mnie ze swoimi sprawami, czego efektem jest największa liczba interpelacji w całej Radzie Miejskiej. Tak więc te problemy bielszczan materializują się w tych 900. wystąpieniach, z czego 600 to publikowane interpelacje.
Gdybym miał znaleźć jakiś wspólny mianownik dla dużej grupy zgłaszanych spraw, to jest nim chociażby problem niedoinwestowanych dróg. Chodzi przede wszystkim o drogi lokalne, dojazdowe, które znajdują się najbliżej mieszkańców i ich nieruchomości. Z tym wiąże się także kwestia regulacji stanów prawnych wielu dróg dojazdowych. Wbrew dotychczasowym deklaracjom zintensyfikowania prac w przedmiocie przekazywania działek wykorzystywanych pod drogi do trwałego zarządu Miejskiego Zarządu Dróg problem ten nie został do dzisiaj kompleksowo rozwiązany. Jest w tym obszarze wiele do zrobienia. Nie należy zapominać, iż od jakości nawierzchni licznych „sięgaczy”, dróg dojazdowych zależy komfort zamieszkiwania.
Wielokrotnie podnosiłem też temat rewitalizacji najstarszych osiedli mieszkaniowych, tych najbardziej zdegradowanych. W mojej ocenie został on zupełnie niedostrzeżony przez władze miasta obecnej kadencji, mimo tego, że w poprzedniej prezydent Jacek Krywult na mój wniosek zainicjował choćby kwestię modernizacji osiedla w okolicach ulic S. Żeromskiego, R. Traugutta czy Piastowskiej. Innym przykładem jest Osiedle Piastowskie, ulice Dębowa i Kasztanowa - tam jest także sporo problemów natury prawnej, konglomeratu różnych form własności, różnorodności gestorów zarządzających gruntami. Miasto powinno w sposób konstruktywny przedłożyć swoje propozycje zmierzające do poprawy infrastruktury osiedlowej oraz prowadzić rozmowy z zainteresowanymi stronami.
Rozmawiałem też niedawno z mieszkańcami osiedla socjalnego w Wapienicy, jak również najemcami budynku komunalnego przy ul. Kopytko. Obraz tych nieruchomości jest mocno przygnębiający, mieszkańcy wskazują, iż gmina od lat nic tam nie robi. To też należy bezwzględnie zmienić.
Z czego wynikają te problemy? Z braku pieniędzy?
Wiadomo, że środki są ograniczone, ale trzeba stawiać na odpowiednie priorytety. Tak jak wspominałem, mimo tego, że poprzedni prezydent zainicjował pewne działania, to zostały one wstrzymane u progu bieżącej kadencji samorządu. Decyzję argumentowano potrzebą realizacji zadań na rzecz walki z niską emisją. Świadczy to o zupełnym braku umiejętności godzenia przez władze miasta zadań, które realizują różne cele w sferze polityki mieszkaniowej i zmierzają do zaspokojenia uzasadnionych potrzeb mieszkańców. Nie należy odstępować od realizacji legitymizowanych wnioskami mieszkańców inwestycji w infrastrukturę osiedlową. Należy te zadania umiejętnie godzić z innymi równie ważnymi. Widocznie brakuje w Ratuszu tego typu umiejętności.
Być może wpływ na tę sytuację miały pandemia czy wojna w Ukrainie? Zadłużenie miasta wzrosło do 500 milionów złotych.
Tylko rodzaju inwestycje zwykle wymagają dofinansowania ze środków zewnętrznych. Przecież bez środków z budżetu państwa samorząd zapewne nie zrealizowałby chociażby modernizacji ul. Łowieckiej, Pocztowej, Startowej, Kwiatkowskiego, nie przebudowalibyśmy też pływalni Panorama. Trzeba po prostu pisać dobre wnioski i aplikować o środki. Niepokojące jest jednak to, że docierają do nas sygnały, że przynajmniej niektóre z rządowych funduszy, które wspomagały samorządy mogą być zagrożone, gdy chodzi o ich dalsze funkcjonowanie.
Z drugiej strony mówi się, że samorządy powinny mieć wyższe wpływy z podatków. O decentralizacji polityki.
Oczywiście, decentralizacja jest jednym z kluczowych elementów, na których opierają się samorządy. Nikt nie zaprzecza, że działają one w oparciu o zasadę decentralizacji. Ale mimo tego obecne władze miejskie nie były zainteresowane wzmacnianiem podmiotowości jednostek pomocniczych gminy. Przecież odstąpiono od przekazania radom osiedli pewnych kompetencji, w szczególności w zakresie dysponowania środkami na remonty dróg osiedlowych, czy inne zadania w osiedlach. Odczytuję to poniekąd jako zaprzeczenie idei decentralizacji, co w dalszej perspektywie prowadzić może do realnego ubezwłasnowolnienia tych podmiotów.
Te same wątki pojawiają się w dyskusji na temat budżetu obywatelskiego, który jednak na początku funkcjonował w ten sposób. Trzeba wrócić do tych pierwotnych założeń?
Zdecydowanie tak. Byłem przeciwnikiem tych zmian, występowałem przeciwko likwidacji projektów osiedlowych. Z rozmów z mieszkańcami wynika, iż nie dostrzegają oni realnej możliwości wpływania na to, co dzieje się w ich bezpośrednim otoczeniu. Przez to ulegają często zniechęceniu w angażowanie się w sprawy miasta. Pomijam już fakt, że są projekty z budżetu obywatelskiego, które zostały wybrane w głosowaniu, a do dnia dzisiejszego nie doczekały się realizacji, bądź zostały zrealizowane w części. To nie służy budowaniu zaufania do władzy publicznej. W ten sposób nie buduje się społeczeństwa obywatelskiego.
Na wstępie mówił Pan o tym, że wielu mieszkańców prosi Pana o pomoc, gdy nie mogą czegoś ważnego dla swojej okolicy załatwić. Często podnosi się właśnie problemy w komunikacji między władzami a bielszczanami.
Zdarzało się, że ktoś przychodził do mnie ze screenem wiadomości wysłanej do urzędu i żalem, że sprawa nie została podjęta. Nawet jak mieszkańcy sami się o coś starają, to bezskutecznie i proszą wtedy o pomoc radnych.
Podobnie jest z konsultacjami społecznymi - one nie powinny być traktowane jako pewne rygoryzmy formalne, które trzeba przeprowadzić. Powinny być dostosowane do oczekiwań mieszkańców. Nie powinno być tak, że na spotkania organizowane w istotnych sprawach miasta przychodzi garstka osób. Często zawodzi komunikacja, przepływ informacji.
Jak choćby w przypadku konsultacji nad planem rozwoju komunikacji miejskiej, chociaż podobno wpłynęło sporo opinii drogą internetową.
Tylko czy to jest wystarczające? Czekamy na dużą inwestycję, czyli budowę zintegrowanego węzła przesiadkowego, z którą wiąże się kwestia dostosowania transportu kolejowego i autobusowego. Należy też myśleć o zintegrowanym bilecie, który obejmowałby komunikację miejską i Komunikację Beskidzką. Gdy przewodniczyłem komisji gospodarki miejskiej i mieszkalnictwa, byłem jednym z inicjatorów tego przedsięwzięcia, organizowałem wspólne posiedzenia z przedstawicielami samorządu powiatowego, którzy wyrażali poparcie dla tej idei. Minęło jednak sporo czasu i nie wiadomo, kiedy może dojść do faktycznego wprowadzenia takiego biletu.
Rozmawialiśmy swego czasu z Pawłem Niklewiczem, dyrektorem biura stowarzyszenia Aglomeracja Beskidzka. Z rozmowy wynikało, że taki bilet mógłby też obejmować kolej, po rewitalizacji linii nr 190 ze Skoczowa do Bielska-Białej.
Ale przecież nie trzeba czekać na kolej, można zacząć właśnie od powiązania komunikacji autobusowej powiatowej i miejskiej, a potem rozszerzać tę usługę. To jest do zrobienia w trakcie tej kadencji, trzeba tylko podjąć działania. 5 lat to szmat czasu.
Na wszystko potrzeba jednak pieniędzy, a tak jak mówiliśmy, ich brakuje. Środki zewnętrzne to jedno, ale też miasto wydaje je na budzące kontrowersje w społeczeństwie instytucje - choćby budowę nowej siedziby Teatru Banialuka czy na finansowanie klubu Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Tak, zgadza się, nowa lokalizacja Teatru Lalek Banialuka jest tego przykładem. Ale pieniądze wydatkowano m.in. na drewniane konstrukcje w postaci sześcianów, bądź kompozycji z liśćmi, które wybudowano w ramach Centrum Edukacji Ekologicznej - np. w pobliżu Lasku Bathelta czy w rejonie ulicy Łowieckiej. I pewnie nie byłoby z tego powodu większych kontrowersji, aczkolwiek nie chciałbym dyskutować o gustach, gdyby nie ich kiepska trwałość. Okazało się, że rodzaj materiału z którego owe konstrukcje zostały wykonane, sposób ich impregnacji w połączeniu z panującymi w naszej strefie klimatycznej warunkami atmosferycznymi prowadzi w galopującym tempie do ich erozji. Niektóre z tych konstrukcji nie przetrwały poprzedniej zimy, łamiąc się pod naporem śniegu. Gdy prosiłem o przedstawienie projekcji kosztów eksploatacji tych urządzeń w kolejnych latach, nie doczekałem się konkretnej odpowiedzi. Stwierdzono, że nie da się sporządzić takiej informacji. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, iż sam koszt drewnianych elementów w ramach omawianego projektu to kwota ok. 2,3 mln. zł. Chciałbym także wiedzieć ile kosztować będzie ich eksploatacja w okresie pogwarancyjnym.
A co do Podbeskidzia - kilka lat temu Rada Miejska podjęła uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na zbycie akcji spółki. Niestety do dnia dzisiejszego nie została ona wykonana, a przecież miasto jest większościowym akcjonariuszem w klubie.
Wiele też wskazuje na to, że w przyszłym sezonie w drugiej lidze grać będą dwa bielskie kluby - Podbeskidzie i Rekord, który jest bliski awansu z trzeciej ligi.
Oczekiwania stawiane przed Podbeskidziem były jednak dużo wyższe, ale najpierw spadliśmy z Ekstraklasy, teraz faktycznie jest zagrożenie kolejną degradacją. Szkoda, że władze nie próbowały sprzedać akcji, gdy drużynie dobrze szło.
Bielsko-Biała to nie tylko miasto sportu, ale też nauki. Mamy już dwa uniwersytety, z którymi władze już współpracują. Co należałoby zmienić?
Od prawie dwudziestu lat sam jestem związany ze środowiskiem akademickim i jest mi ono bardzo bliskie. Współpraca jest dużą szansą na rozwój miasta, bo uczelnie kształcą przyszłą kadrę pracowników. Uniwersytet Bielsko-Bialski, po przekształceniu z Akademii Techniczno-Humanistycznej, poszerzył swoją ofertę i trzeba to wykorzystać. Mam nadzieję, że będzie się to wiązać także z podniesieniem jakości kształcenia, bo to będzie ten atut, który z pewnością przyciągnie młodych ludzi do naszego miasta.
Jeśli Bielsko-Biała ma być w Polsce postrzegane jako miasto uniwersyteckie to rzeczywiście przed nami długa i trudna droga. Aby przyjeżdżali do nas ludzie z innych miast, czy regionów z zamiarem zapuszczenia korzeni w Bielsku-Białej musi nie tylko być zapewniony odpowiedni poziom nauczania, potencjał naukowy, umiędzynarodowienie środowiska akademickiego, ale też odpowiednie perspektywy na znalezienie tutaj pracy.
Kiedyś ATH kształciło głównie w kierunkach mechanicznych, co bezpośrednio wiązało się z przemysłem motoryzacyjnym w mieście. Teraz oferta uczelni się poszerza, a mamy przecież problem z upadającym biznesem choćby na ul. 11 listopada.
Ten problem jest bardziej złożony. Fakt, ta ulica przeżywa kryzys, a odżywa jedynie wtedy, gdy organizowane są imprezy kulturalne. Przybywa jednak pustych lokali użytkowych.
Wskazywałem jednak możliwości zmian - na przykład preferencyjne stawki podatku dla przedsiębiorstw stawiających na rzemiosło. Obok mamy centrum handlowe, więc na ul. 11 Listopada musimy przyciągać innymi branżami, bardziej niszowymi. By ich zachęcić, trzeba jednak odpowiedniej, bardziej elastycznej polityki czynszowej oraz fiskalnej ze strony miasta.
Stawka podatku od nieruchomości dla przedsiębiorców jednak w ostatnich latach systematycznie była podnoszona, jest taka sama jak w Warszawie czy Katowicach.
Pamiętam, jak za czasów prezydentury pana Jacka Krywulta te stawki były zróżnicowane, ich wysokość była kształtowana w zależności od oddziaływania na gospodarkę miasta.
A Pan głosował za tymi podwyżkami?
Ja oraz mój klub nie popieramy dźwigania stawek w podatku od nieruchomości do poziomów maksymalnych. Wbrew naszemu stanowisku w ostatnich latach uchwalano stawki maksymalne we wszystkich kategoriach opodatkowania tym podatkiem.
Na koniec chciałbym zapytać jeszcze o kwestię przyszłości branży motoryzacyjnej. Jest się czego obawiać? Słyszymy o zwolnieniach, likwidacji zakładów.
To spory problem, ale na szczęście mimo tego poziom bezrobocia w Bielsku-Białej jest relatywnie niski. Co nie oznacza, że to się nie zmieni w przyszłości. Myślę jednak, że zagospodarowanie tych zamykanych zakładów przez Polską Grupę Zbrojeniową jest dobrym kierunkiem. Nie uczestniczę jednak w rozmowach na ten temat, wiem, że one się toczą i kibicuję, by korzystne dla miasta i mieszkańców rozwiązania zostały wprowadzone.
Dziękuję za rozmowę.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.