Podbeskidzie przegrywa z Sandecją mimo walki do końca

Do pierwszej jedenastki po urazie wrócił Mathieu Scalet. Swoją szansę na zaprezentowanie umiejętności otrzymał Ezequiel Bonifacio, dla którego było to pierwsze spotkanie w barwach Podbeskidzia od pierwszej minuty. Piotr Jawny nie mógł skorzystać z umiejętności Kamila Bilińskiego, który odbywa zawieszenie ostatniego z dwóch spotkań po otrzymanej czerwonej kartce.

Zawodnicy Podbeskidzia od pierwszych sekund naciskali na defensywę „Sączersów”. Goku Roman uderzył futbolówkę, która odbiła się od poprzeczki. Hiszpański skrzydłowy już po kilku minutach mógł rozpocząć kolejną akcję, w której czarował piłką. Podczas dryblowania postanowił podać do Dominika Frelka, który oddał strzał obroniony przez Dawida Pietraszkiewicza. Nie minął kwadrans by „Górale” objęli prowadzenie po przeprowadzeniu kontrataku. Dwójkową akcję przeprowadzili Goku Roman oraz Kacper Gach, lecz podanie do wahadłowego nie było dokładne. Piłka trafiła po chwili do Giorgiego Merebashviliego, który nieznacznie przestrzelił.

Sytuacja Podbeskidzia znacznie się skomplikowała w 19. minucie; po raz drugi został napomniany Michał Janota, co wiązało się z przedwczesnym opuszczeniem boiska. Mimo takiego stanu rzeczy to bielszczanie starali się prowadzić grę - próbowano konstruować akcje przez skrzydła, czy wykorzystując możliwość skontrowania po stracie piłki przez zawodników Sandecji. W jednej z nich bliski wyjścia do akcji jeden na jeden był Giorgi Merebashvili. Hiszpański skrzydłowy został sfaulowany, a sama sytuacja była obiektem dyskusji w wozie transmisyjnym sędziów.

Pod koniec pierwszej połowy bramkę zdobył Tomasz Boczek, który na raty umieścił piłkę w siatce. Obsłużony przez Damira Sovsicia uderzył futbolówkę głową. Pomimo obronienia strzału przez Martina Polacka, obrońca nowosądeckiej drużyny z bliska poprawił uderzenie i nie dał żadnych szans słowackiemu bramkarzowi.

Po gwizdku oznajmiającym rozpoczęcie drugiej części spotkania groźniejsi byli gospodarze, którzy poszukiwali okazji do wyrównania. Głównym atutem były rzuty rożne, z których raz po raz straszono defensywę Sandecji. Groźnie uderzał Scalet, bliski szczęścia był Merebashvili, sporo kłopotu sprawił również wprowadzony w drugiej połowie Milasius, a wcześniej dużo zamieszania w szeregach rywala siał Bonifacio. Niestety bramka gości była dziś jak zaklęta.

Bliscy podwyższenia prowadzenia byli za to goście z Nowego Sącza; po zacentrowaniu piłki dobiegł do niej Dawid Wolny, który miał przed sobą Martina Polacka. Z akcji nic nie wyniknęło, bowiem napastnik „Sączersów” skierował piłkę za linię bramkową, ale był to wyraźny sygnał dla Górali, że o defensywie również nie powinni zapominać.

Do końca emocji nie zabrakło, ale wynik nie uległ zmianie. Mimo walki, mimo ogromnej pracy wykonanej przez zawodników Podbeskidzia, punkty wyjechały do Nowego Sącza.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Sandecja Nowy Sącz (0:1)

Bramka: 42’ Boczek

Żółte kartki: Janota, Scalet, Bieroński, Kowalski-Haberek, Gach (poza boiskiem) - Sovsić, Kobryń, Zych, Rudol, Dikov

Czerwona kartka: 20’ Janota (za dwie żółte)

Podbeskidzie: Polaček - Bonifacio (71’ Roginić), Kowalski-Haberek, Frelek, Janota, Merebashvili, Gach (78' Polkowski), Roman (70’ Milašius), Scalet (78' Bieroński), Rodriguez, Mikołajewski (46’ Gutowski)

Sandecja: Pietraszkiewicz - Fall (59’ Walski), Sovisić, Dikov, Rudol, Zych (59’ Szczepanek), Słaby, Chmiel, Piter-Bućko, Kobryń, Boczek