Wiadomości

  • 12 lipca 2020
  • wyświetleń: 5368

Bielszczanin pokonał najdłuższy górski szlak, by nieść pomoc

Pokonał setki kilometrów w górach, kapryśną, deszczową pogodę, wewnętrzne kryzysy. Bielszczanin pokonał Główny Szlak Beskidzki, by zbierać środki na szpital w Katowicach i podziękować jego personelowi za uratowanie życia.

Pokonał najdłuższy górski szlak, by nieść pomoc · fot. Michał Marek


Michał Marek jest mieszkańcem Bielska-Białej. Od wielu lat uprawia turystykę górską i nieustannie stawia sobie kolejne wyzwania. Ostatnim z nich było pokonanie Głównego Szlaku Beskidzkiego, który liczy 500 kilometrów długości i jest najdłuższym szlakiem górskim w Polsce. Ale nie dokonał tego dla siebie - przy okazji wyprawy zorganizował zbiórkę pieniędzy dla fundacji, działającej przy Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym im. Andrzeja Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Fundacja ta zajmuje się przeznaczaniem zebranych środków na działania tejże lecznicy.

- Nie bez powodu chcę wspomóc tę konkretną fundację. Lata wstecz byłem uczestnikiem wypadku komunikacyjnego. W wyniku poniesionych obrażeń konieczna była trepanacja czaszki oraz operacja plastyczna twarzoczaszki. Dzięki działaniom personelu tego szpitala dzisiaj jestem w pełni zdrową osobą i mogę realizować swoją pasję i spełniać marzenia - wyjaśnia Michał. - Zbiórka pieniędzy jest moją formą podziękowania dla personelu za wrócone zdrowie. Dodatkowo poprzez zbiórkę i bieg chciałem wpłynąć na świadomość osób, które na co dzień poruszają się transportem naziemnym, czyli tak naprawdę zdecydowana większość z nas, że każdy może stać się uczestnikiem wypadku, czego oczywiście nikomu nie życzę, i może liczyć na pomoc właśnie takich ludzi jak personel szpitala w Katowicach - dodaje Michał.

Pokonał najdłuższy górski szlak, by nieść pomoc
Pokonał najdłuższy górski szlak, by nieść pomoc · fot. Michał Marek


Przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego Michałowi Markowi zajęło 16 dni i 20 godzin. - Najtrudniejsze momenty to pierwszych sześć dni, kiedy z nieba nieustannie padał deszcz. Taka pogoda towarzyszyła podczas przejścia przez Beskid Śląski i Żywiecki. Wtedy też napotkałem pierwszy kryzys na około setnym kilometrze marszu. Kiedy jednak kryzys przetrwałem zacząłem na zmianę śmiać się, płakać i odczuwać dreszcze. Po tym już wiedziałem, że psychicznie jestem gotowy przetrwać całą wyprawę - wspomina bielszczanin.

Co ciekawe, wędrowiec jedynie dwie noce spędził w schroniskach. Podczas pozostałych rozkładał biwak. - Największą trudność sprawiła przeprawa przez Beskid Niski, najbardziej dziką część pełną meandrów w dolinach, którymi płynęły niezliczone rzeki bez mostów nad nimi. Szlaki były bardzo mokre, a podłoże śliskie. Często brodziłem po łydki idąc błotem, a widok ze szczytów to lasy, góry i łąki bez zabudowań. Ostatni etap to bieszczadzkie pasmo i połoniny, które zachwycają. Na ich przejście od miejscowości Komańcza po Wołosate gdzie kończy się szlak potrzebowałem trzy dni - opisuje podróżnik.

Michał Marek nie ukrywa, że jest „dumny, szczęśliwy, obolały i zmęczony”. - Chociaż wiem, że po odpoczynku wrócę do dyspozycji, a ból przeminie to wspomnienia po wspaniałej przygodzie pozostaną na zawsze! - podsumowuje mieszkaniec Bielska-Białej.

raz / bielsko.info

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.