W Bielsku-Białej nie zamieszka rodzina uchodźców z Aleppo

Komisja Bezpieczeństwa i Samorządności Rady Miejskiej, po uzyskaniu pisemnego stanowiska prezydenta Jacka Krywulta, postanowiła uznać petycję grupy "Bielszczanie dla Aleppo" za bezzasadną.

Prezydent powołał się na brak przepisów legislacyjnych, które umożliwiłyby samorządom przyjmowanie uchodźców. - Bez ścisłej współpracy gminy z rządem nie ma możliwości przyjęcia i zalegalizowania pobytu uchodźców z terenu Syrii, a zdanych uzyskanych od Urzędu ds. Cudzoziemców, aktualnie nie jest realizowany żaden koordynowany przez rząd program przyjmowania rodzin z terenów Bliskiego Wschodu, objętych zagrożeniem wojennym - poinformował Jacek Krywult.

Lider grupy "Bielszczanie dla Aleppo" uważa, że sprawa jest polityczna. - Stała się polityczna już w 2015 roku. Cierpią na tym ludzie, którzy mogliby być już w Polsce i tu otrzymywać pomoc. To jest wina rządu i partii, które z uchodźców zrobiły terrorystów - argumentuje Szymon Kułakowski.

Choć petycja złożona w maju została uznana za bezzasadną, część radnych wykazała wole współpracy z grupą "Bielszczanie dla Aleppo". - Ogromne dzięki należą się części radnych, którzy wykazują wolę i już po rozstrzygnięciu petycji zasugerowali, że możemy dalej nad tym pracować. Nie chcemy nikogo wykluczać, łącznie z tymi, którzy są w tej chwili przeciwni, bo krytyczne oko też jest ważne - dodaje lider grupy "Bielszczanie dla Aleppo".

"Bielszczanie dla Aleppo" zamierzają zbierać podpisy, które mają wywrzeć presję na rządzie, aby wykonał zobowiązania poprzedniej ekipy i przyjął uchodźców. - Chcemy wywrzeć presję na rządzie, aby do Polski trafiło 7000 uchodźców, czyli taką ilość, jaką zadeklarował się przyjąć poprzedni rząd. Słowo się rzekło i nie może być tak, że nowa ekipa zmienia zdanie, łamiąc przy tym przepisy międzynarodowe - kończy Szymon Kułakowski.