Sport
- 5 maja 2021
- wyświetleń: 1907
[FOTO] Zawodnicy RK Exclusive Doors MTB Team startowali na Słowacji
Od 1 do 2 maja w Drozdovie odbył się Puchar Słowacji UCIC w kolarstwie górskim. Były to kolejne zawody, w których startowali zawodnicy RK Exclusive Doors MTB Team.
- Puchar Słowacji to moje pierwsze zawody za granicą. Startowałem z ostatniego sektora i na 2 kółku udało mi się wyprzedzić ponad 20 zawodników, głównie przez trudne zjazdy. Trasa była ciężka i wymagająca dla wielu zawodników, ale mi akurat bardzo się podobały techniczne sekcje po skałach, pogoda dopisała więc dałem z siebie wszystko i ostatecznie dojechałem na 11. miejscu - powiedział Piotr Hankus.
- W sobotę wystartowałam na Pucharze Słowacji w Drozdovie. Ostatnio miałam lekką przerwę w trenowaniu i nie myślałam, że mogę dobrze pojechać ten wyścig. Pierwsze okrążenie zaczęłam dość pechowo, bo po starcie noga wypięła mi się z pedała i wylądowałam na końcu stawki. Już pierwszy podjazd dał mi w kość, ale się nie poddałam i jechałam dalej, co było najlepszym wyjściem, gdyż potem odżyłam i stopniowo wyprzedzałam inne zawodniczki. Ostatecznie linię mety przekroczyłam na 7. pozycji i jak na tą chwile jestem zadowolona z wyniku - stwierdziła z kolei Tatiana Gromada.
- Na Słowacji miałem okazję startować już kilka razy. Z doświadczenia wiem, że wyścigi u naszych południowych sąsiadów są bardzo dobrze zorganizowane. Tym razem nie było inaczej. Trasa, która została poprowadzona na stoku narciarskim była urozmaicona, nie zabrakło stromych podjazdów jak i elementów technicznych. Praktycznie od początku wyścigu jechałem na 4. pozycji. Pozycja wyżej była niedaleko, w zasięgu wzroku. Niestety po 4 ciężkich rundach musiałem obejść się smakiem podium. Lekki niedosyt pozostał - do 3 miejsca zabrakło 26 sekund. Mimo to jestem jednak zadowolony, z wyścigu na wyścig notuje coraz to wyższe pozycje. Mam nadzieję, że tak pozostanie - podkreślił Beniamin Dąbrowski.
- Mój ostatni wyścig zaliczam do udanych. Trasa była ciężka fizycznie, lecz technicznie także nie należała do tych łatwych. Od startu miałem plan utrzymania się w czołówce. Na starcie zostałem ustawiony w przedostatniej linii, jednak na długim podjeździe udało się mi doskoczyć do czołówki. Wygrałem wyścig, z czego się bardzo cieszę. Zrobiłem sobie wymarzony prezent na urodziny! - powiedział Ksawier Garnek, który zwyciężył w kategorii junior młodszy.
- W sobotę podczas oglądania startów innych kategorii objazdu trasy pogoda dopisywała, było sucho i ciepło. Ale już w nocy przed zawodami było słychać ulewny deszcz, który padał również na pierwszym okrążeniu podczas mojego wyścigu. Trasa z rundy na rundę bardzo się zmieniała. Najpierw błoto było śliskie i rzadkie, a na ostatnich 2 okrążeniach zrobiło się gęste i lepkie, więc przyklejało się do roweru powodując spadanie łańcucha, na szczęście polanie napędu wodą rozwiązało ten problem. Niestety nie był to mój najlepszy start i zawody kończę na 14 miejscu. Po obiecującym początku nie utrzymałem tempa i zostałem wyprzedzany przez innych zawodników, aż do końca wyścigu. Dowiedziałem się od trenera nad czym pracować, by podczas kolejnego startu w błotnistych warunkach było lepiej z techniką i płynnością jazdy - skomentował swój występ Krzysztof Klimek.
- Na miejsce przyjechałem w sobotę drugim klubowym „transferem", by kibicować startującym wcześniej kolegom i koleżankom oraz zapoznać się z trasą. Pętla, pomimo solidnej gleby jaką zaliczyłem na objeździe, bardzo przypadła mi do gustu, a dobre starty naszych zawodników napawały optymizmem. W nocy zaczęło padać i padało do mojego startu, który był przewidziany jako pierwszy. Miałem wrażenie, że czasoprzestrzeń rzuciła mnie w zupełnie inne miejsce, na pewno nie to fajne z wczoraj. Trafiłem też na samiutki koniec stawki. Wspaniała, sucha ubita nawierzchnia z soboty zamieniła się w błoto o konsystencji stygnącego gipsu, który oblepiał wszystko w rowerze co odpowiadało za poruszanie się do przodu. Jeszcze na początku wyścigu udawało przebijać mi się do przodu, potem jednak, zamiast walczyć o pozycje z rywalami walczyłem z zapchanym napędem i blokami. Ciągłe przystanki spowodowały całkowitą utratę rytmu, a straty przeciągały się w długie minuty. Rozjechane błoto i biegający po trasie zawodnicy nie ułatwiali rywalizacji. Zawody kończę na 30 miejscu, ot taki chrzest na pierwszym w tym sezonie starcie zagranicznym - powiedział Maksymilian Wiśniowski, który zajął 30. miejsce w kat. junior.
- Puchar Słowacji w Drozdovie to pierwsze zagraniczne zawody na jakich wystartowałam. Muszę przyznać, że takie debiuty bywają stresujące. Trasa przygotowana przez organizatorów mile mnie zaskoczyła. Była bardzo wymagająca zarówno pod względem fizycznym jak i technicznym. Niestety ja swój start miałam w niedzielę i w porównaniu do poprzednich dni warunki diametralnie się zmieniły. Temperatura znacząco spadła, a całonocne opady sprawiły, że na trasie pojawiło się sporo błota. Nie czułam już się pewnie na zjazdach, a niektóre podjazdy były tak grząskie, że musiałam pokonywać je "z buta". Startowałam z ostatniej linii, więc przez większość wyścigu skupiałam się na tym żeby przebić się do przodu. Ostatecznie zawody ukończyłam na 8. miejscu, co może nie jest złym wynikiem, ale wiem że mogłam zrobić wiele rzeczy lepiej i poprawić jeszcze swój czas. Mimo to cały wyjazd oceniam na duży plus i jestem bardzo wdzięczna za możliwość skonfrontowania się z zawodniczkami z innych krajów. Zdobyłabym też pierwsze punkty UCI w swojej "karierze" - stwierdziła Kasia Praszczałek.
- Na Słowację przyjechałam w sobotę po południu. Byłam ciekawa trasy wyścigu bo nigdy nie miałam okazji się tu ścigać. Runda bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Była ciężka fizycznie oraz wymagająca technicznie, ale bardzo mi się spodobała. Niestety w dniu wyścigu warunki na trasie zmieniły się diametralnie. W nocy przeszła burza i padało w zasadzie do samego rana. Czułam się bardzo słabo w takich warunkach na trasie. Nie mogłam odnaleźć się w wyścigu. Popełniłam dużo błędów przez które wylądowałam praktycznie w końcówce stawki. Do tego problemy ze sprzętem, kilkukrotne stawanie, by założyć łańcuch skutecznie zdemotywowało mnie do walki na trasie - powiedziała Aleksandra Podgórska, która zajęła 20. miejsce w elicie kobiet.
Swój start skomentowała również Zuzanna Krzystała, zawodniczka i zarazem menadżerka bielskiego teamu: "Na Słowację przyjechaliśmy połową grupy w piątek tuż po wykonaniu testów na COVID-19. Organizatorzy zastrzegli, że w momencie rejestracji zawodników testy muszą być ważne 12h, co chyba wszystkich drużynom utrudniło organizację wyjazdu. Zapoznaliśmy się z trasą. Fizyczna, techniczna w suchych warunkach zjazdy były szybkie, podjazdy do wjechania, jeden słynny kamień, na którym wiele osób zaliczyło upadki i defekty. Dla Elity Kobiet przewidziano 4 długie rundy z których każda miała ok. 4,7km i 182m przewyższenia. W sobotę powtórka testu, abym mogła wystartować w niedzielę. W pierwszym dniu na starcie 5 naszych zawodników, piękna słoneczna pogoda, aż było przyjemnie obstawiać bufety. Po intensywnym dniu, nadeszły czarne chmury. Przyjechaliśmy w niedzielę rano na miejsce zawodów, czułam się jakby trwał jeszcze sezon przełajowy. Zimno, mokro, błotniście i bardzo wietrznie".
- Pomyślałam sobie tylko jedno, wirtuozem zjazdów po suchej nawierzchni to ja nie jestem, więc jak dojdzie do tego błoto będę miała kłopoty. Rozgrzałam się na asfalcie, nie jak zwykle na rolce. Po starcie czułam się inaczej niż zwykle, lepiej. Pierwsza runda to jakby ponowne zapoznanie z trasą, powiem szczerze, że przełajowy klimat mi się spodobał. W takich błotnych okolicznościach trzeba być sprytnym - jak to mówi trener Bogdan Czarnota. Było ślisko, grząsko, momentami błoto mocno trzymało, niektóre sekcje wymagały biegania a przede wszystkim szybkiej reakcji jechać czy biec. Zaliczyłam oczywiście piękny poślizg na błocie, kierownica wykręciła mi się o 180 stopni, ale z takich wpadek umiem się już szybko pozbierać. Zajęłam 12. miejsce. Jestem zadowolona z mojego samopoczucia, było ciężko, zostawiłam wiele sił na trasie ale na metę wjechałam z jakąś dobrą energią - dodała Krzystała.
- Nie miałem okazji ścigać się wcześniej w Drozdovie i runda, choć bardzo wymagająca przez dłuższe podjazdy, pozytywnie mnie zaskoczyła ciekawymi zjazdami. Pierwszy zagraniczny wyścig sezonu jest najczęściej wymagający, tym bardziej UCI - tak też było tym razem. Znane nazwiska na liście startowej zwiastowały rywalizację na najwyższym poziomie. Do wyścigu elity mężczyzn trasa przeschła po nocnych i porannych opadach deszczu, a błoto oklejające rower nie stanowiło już głównej trudności. Start z ostatniego rzędu, więc musiałem rozpocząć mocno - przebiłem się o kilkadziesiąt pozycji, a następnie pokonałem pozostałe okrążenia w równym tempie. Solidne ściganie, a przede wszystkim bardzo dobry trening przed nadchodzącymi zawodami zaliczony - podkreślił Piotr Śliwiński, który zajął 33. miejsce w elicie mężczyzn.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.