
Gorące tematy
- 21 stycznia 2025
- wyświetleń: 4146
Niemiecka Lista Narodowościowa w Bielsku - dramat roku 1945
Nie jest tajemnicą, że przed wojną znaczna część mieszkańców miasta była niemieckiej narodowości. Na przełomie roku 1939 i 1940 dokonano pierwszego spisu ludności, który miał charakter policyjny. Temat Niemieckiej Listy Narodowościowej (Deutsche Volksliste, DVL) do dzisiaj wzbudza emocje, zwłaszcza przez problemy, które za sobą niosła…

W grudniu 1939 roku wszyscy mieszkańcy, którzy ukończyli 12. rok życia zobowiązani byli do wypełnienia stosownej ankiety. Na pierwszej stronie znajdowały się dane osobowe rejestrowanego i określenie czasu zamieszkania terenów wcielonych. Na drugiej natomiast wpisywano język, wyznanie oraz deklarowaną narodowość. Wypełnianie dokumentu kończył odcisk palca odbijany w prawym dolnym rogu. Z tego powodu spis ten powszechnie nazywany był „palcówką”. Nierzadko narodowość określana była arbitralnie przez policjantów prowadzących spis. Na terenie wchodzącego w skład Śląska Cieszyńskiego Bielska, poza narodowością polską, niemiecką, itd. akceptowano także narodowość śląską, którą tylko w powiecie bielskim zadeklarowało ponad 30 tys. mieszkańców.
W marcu 1941 roku przystąpiono do klasyfikowania ludzi na Volkslistę. Głównym powodem jej powstania były założenia rasistowskie, w myśl których osoby, które nie otrzymały żadnej kategorii miały zostać wysiedlone na teren Generalnego Gubernatorstwa. Reszta miała otrzymać obywatelstwo Trzeciej Rzeszy. Na przełomie lat 1939/40 wszyscy byli zobowiązani do wypełnienia „palcówki”, wobec czego nazistowska administracja posiadała już podstawowe dane. Jest to istotne w kwestii podpisywania DVL, które do dzisiaj budzi skrajne emocje. Istotna jest także rola Kościoła Katolickiego, a szczególnie biskupa diecezji katowickiej, w której znajdowało się wówczas Bielsko - Stanisława Adamskiego. Adamski uważał, że życie jest najwyższą wartością, którą wierni powinni chronić, wobec czego zachęcał do podporządkowania się nowej władzy i podpisania Niemieckiej Listy Narodowościowej. Podobnego zdania był zresztą generał Władysław Sikorski, który wraz z Rządem Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie wydał stosowną dyrektywę skierowaną drogą radiową do mieszkańców Śląska w trosce o ich życie. Nie inaczej sprawę postrzegały polskiej organizacje niepodległościowe. Warto zaznaczyć, że przeciwko byli członkowie komunistycznego ruchu oporu, którzy Volkslistę traktowali jednoznacznie jako dowód zdrady. Jest to o tyle istotne, że to właśnie komuniści ostatecznie zdominują narrację, która w dobrej kondycji przetrwała do dzisiaj.
DVL posiadała 4 podstawowe kategorie. Pierwsza oznaczała Niemców, którzy przed wojną byli aktywni politycznie na rzecz III Rzeszy. Otrzymywali oni pełne obywatelstwo i dowód osobisty w kolorze niebieskim. Druga oznaczała Niemców, którzy przed wojną byli bierni politycznie. Bielscy Niemcy najczęściej otrzymywali tę kategorię, co także dawało im pełne obywatelstwo. Przyjmowano, że najczęściej druga kategoria oznaczała Niemców zamieszkujących przed wojną poza granicami Rzeszy. Dowód osobisty także był w kolorze niebieskim. Trzecią kategorię otrzymywali osoby związane z niemiecką kulturą, ale nie będące Niemcami. Otrzymywali oni warunkowe obywatelstwo z możliwością jego odwołania w ciągu 10 lat. Dowód osobisty wydawany był w kolorze zielonym. Ostatnią, czwartą kategorię przeznaczono dla osób uznanych za spolonizowane i działające przed wojną we współpracy z II RP. Otrzymywali oni czerwone dowody osobiste i ograniczone prawa obywatelskie. Dodatkowo podlegały one badaniom rasowym. Pozostali mieli zostać wysiedleni. Pierwszą kategorię, spośród 27 269 zamieszkujących w 1940 roku Bielsko oraz Białą Niemców, posiadało zaledwie 1500 osób.
Na podstawie powyższych informacji, sytuacja, w której Polacy decydowali się świadomie podpisać Volkslistę, uczynili to zgodnie ze wskazówkami polskiego rządu oraz duchownych. Oczywiście nie brakowało przypadków, gdzie odbywało się to ze względów koniunkturalnych. Podpisanie DVL przez tutejszych Niemców było natomiast zupełnie naturalne. Bielszczanie narodowości niemieckiej byli Niemcami, więc zgodnie ze stanem faktycznym wypełniali dokumenty, otrzymując najczęściej drugą grupę. Nie była to jednak dla wszystkich jedynie formalność, co wynika wprost ze wspomnień Gottfrieda Konecnego.

W pierwszych dniach po przejściu żołnierzy radzieckich pojawiali się coraz częściej uzbrojeni polscy cywile, zwykle młodzi chłopcy, którzy żądali okazania dokumentów osobistych. To był w moment, w którym ówcześni mieszkańcy Bielska przekonali się jak wielki błąd popełniła III Rzesza tworząc Volkslistę. Konecny, mimo niemieckich rodziców, niemieckiego języka ojczystego i świadectwa ukończenia szkoły niemieckiej, musiał powołać się na dwóch świadków, będących członkami Jungdeutsche Partei (Partii Młodoniemieckiej), którzy potwierdzili jego narodowość. Dopiero wtedy przyznano mu drugą grupę. Po nadejściu polskiej administracji, dwójkarze uznawani byli automatycznie za hitlerowców, natomiast jeszcze gorzej widziani byli posiadacze trzeciej grupy, gdyż traktowano ich jak zdrajców. W najlepszej sytuacji wydawali się być nieliczni posiadacze grupy pierwszej, ale raczej dlatego, że zdążyli się na czas ewakuować.
Podczas tzw. polowań na Niemców, ojciec Gottfrieda Konecnego został aresztowany i wywieziony 20. lutego 1945 roku. Tego samego dnia powrócił, jednak totalnie rozbity, ze złamanym duchem. Oskarżono go, że jako tłumacz sądowy działał celowo na szkodę polskich oskarżonych w czasie okupacji. Nie miał przy tym możliwości obrony przed tymi doniesieniami. Odpowiadał z wolnej stopy, ale co drugi dzień miał obowiązek meldować w tzw. bezpiece, czyli Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Konecny twierdzi, że UBP mieścił się w budynku Silesii (dzisiejszy Pierwszy Urząd Skarbowy), jednak znana katownia mieściła się przy Giselastraβe (dzisiaj Krasińskiego 30). Podczas meldunków był także zobowiązany do przekazywania informacji tajnym służbom na temat nazistowskich zbrodniarzy, których był w stanie rozpoznać lub ich pamiętał. W tym miejscu pojawił się duży dylemat dla Konecnego seniora, gdyż nie chciał na nikogo donosić, ale jednocześnie wszyscy potencjalnie winni byli już dawno bezpieczni. Za każdym razem, gdy przychodził z pustymi rękoma był szykanowany, obrażany i zastraszany. Sceny, które rozgrywały się w bielskim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego przypominały sytuacje opisane przez Sołżenicyna w Archipelagu Gułag.

Początkowo niezbyt uciążliwe „rozglądanie się” żołnierzy rosyjskich zmieniło się w wielkie plądrowanie. Pod pretekstem poszukiwania broni otwierano skrzynie i szafy z ubraniami. Przeszukiwano walizki i rzeczy osobiste, a ponadto skupiono uwagę na strychach oraz piwnicach. Nawet do ogrodu wpuszczano psy, które miały poszukiwać min, a w rzeczywistości liczono, że wykopią ukryte kosztowności. W takich okolicznościach jeden z sowieckich żołnierzy zabrał pełen dokumentów plecak Gottfrieda, które zapewne spalił, podobnie jak wartościową kolekcję znaczków pocztowych zbieranych przez sąsiada, pana W. Wiele wartościowych zbiorów trafiło do pieca.
Najgorsze jednak spotkało kobiety. Zarówno dojrzałe kobiety, jak i młode dziewczęta padały ofiarą molestowania oraz masowych gwałtów, dokonywanych najczęściej przez pijanych maruderów. Pogłoski o kolejnych wstrząsających wydarzeniach docierały do Konecnych dzięki sąsiadom, a szczególnie pani F., która była dobrze poinformowana. Kobieta ta podsycała często nadzieję terroryzowanych bielszczan, opowiadając plotki, jakoby Alianci zjednoczyli się z żołnierzami Wehrmachtu przeciw bolszewikom. Plotki te trafiały na podatny grunt, albowiem Wehrmacht uparcie bronił się w Beskidach, wojna nadal trwała, a w wioskach pojawiali się członkowie polskiego antykomunistycznego ruchu oporu.
Organy bezpieczeństwa były w tej sytuacji niezbyt skuteczne, o wiele łatwiej natomiast przyszło im zająć się nieuzbrojonymi Niemcami, którzy pozostali w mieście. Większość pogodzona była ze swoim losem i nie myślała o jakimkolwiek oporze. W głównej mierze byli to starcy, chorzy, kobiety i dzieci. Nowa administracja rozpoczęła działania z pełną surowością. Niemieccy bielszczanie zmuszeni zostali do uprzątnięcia i pozostawienia swoich mieszkań. Nie mogli przy tym nic z nich zabrać. Niektórzy szukali awaryjnego miejsca do zamieszkania w piwnicach, pralniach, schronach przeciwlotniczych czy pustych barakach. Zdarzały się sytuacje, gdzie dawni mieszkańcy mogli szczęśliwie znaleźć schronienie u Polki, która wcześniej pełniła u nich służbę. Pod ciężką karą zabroniono używania języka niemieckiego w przestrzeni publicznej. Niemieccy mieszkańcy nie mieli prawa wymiany niemieckich marek na polskie złote. Nie mogli też korzystać z kolei. Po wywłaszczaniu następowało aresztowanie i doprowadzenie do bielskich obozów. Setki osób więziono w bielskim areszcie, w szkołach przy placu Kościelnym (dzisiaj plac Lutra) i Zenneberg (dzisiejsza Sikorskiego), w budynku Banku Polskiego i Silesii (ulica Sixta), w hotelu Prezydent, w pawilonie lodowym na Blichu, w barakach obozowych przy dworcu i barakach zlokalizowanych przy fabryce Zipsera w Mikuszowicach (nieopodal II Urzędu Skarbowego), a także w aleksandrowickiej szkole, w Kamienicy oraz innych miejscach.

W obliczu represji, którymi dotknięci zostali niemieccy (choć nierzadko też polscy) bielszczanie oraz mieszkańcy okolic, nierzadko dochodziło do samobójstw dokonywanych całymi rodzinami. Liczba masowych gwałtów na kobietach, ale też i dzieciach rosła każdego dnia. Kolejne mieszkania i domy były plądrowane. Tylko w pierwszych miesiącach po zajęciu Bielska przez Armię Czerwoną, parafie ewangelickie w Bielsku, Białej i Starym Bielsku odnotowały 110 samobójstw. Do tego dochodzą zgony w wyniku postrzału, chorób i głodu. Dopiero w 1947 roku liczba zgonów zaczęła ustępować liczbie urodzeń. Wiele kobiet, ale i dziewcząt przed piętnastym rokiem życia umierało w wyniku chorób wenerycznych nabytych w czasie gwałtów dokonywanych najczęściej przez radzieckich żołnierzy.
Bibliografia:
Kalendarz Beskidzki 1977.
Bielitz-Bialaer Beskidenbriefe 1971, nr 8-14.
P. Kenig, Z dziejów luteranizmu w Bielsku-Białej, Bielsko-Biała 2000.
G. Konecny, Bielitz 1945 Ein Augenzeugenbericht, Franfurt nad Menem 1985.
Z. Izdebski, Niemiecka lista narodowa na Górnym Śląsku, Katowice-Wrocław 1946.
Bielsko-Biała. Monografia miasta, t. IV, red. R. Kaczmarek, Bielsko-Biała 2011.
Historia Górnego Śląska, red. J. Bahlcke, D. Gawrecki, R. Kaczmarek, Gliwice 2011.
Historyczne ciekawostki
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj

Gorący tematBielsko fabryczne - wspomnienia z bielskich zakładów

80 lat od wkroczenia Armii Czerwonej: historia cmentarza żołnierzy radzieckich w Bielsku-Białej

Gorący tematHistoryczne ciekawostki: Początek rosyjskich zsyłek

[WIDEO, FOTO] W obozie mordowali, w Porąbce odpoczywali - SS-mani z albumu Höckera

Gorący tematW Bielsku „na guthaju”, czyli właściwie gdzie?

Gorący tematNiemiecka Lista Narodowościowa w Bielsku - dramat roku 1945

Beskidy.cafeKalwinizm w Hałcnowie: Historia, Wartości i Dziedzictwo

Beskidy.cafeTu Polacy walczyli ze Szwedami. Trzy Lipki - historyczny skarb Bielska-Białej
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.