Wiadomości
- 4 października 2024
- wyświetleń: 6545
Katastrofa lotnicza w Lipowej jest następstwem złamania przepisów i lekkomyślności
21 lipca bieżącego roku w Lipowej doszło do katastrofy lotniczej. Zginął człowiek ceniony w środowisku lotniczym. Z uchwały Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wynika, że 75-latek złamał szereg przepisów i dopuścił się samowolki. Wiele osób wiedziało co robi, ale nikt w porę nie zareagował. Tej tragedii można było uniknąć.
Uchwały nie należy mylić z raportem. Komisja odstąpiła od badania wypadku. Raportu nie będzie, ponieważ złamane zostały tak liczne przepisy lotnicze, że w tego przypadkach odstępuje się od dalszego badania i tworzenia klasycznego raportu. Zgromadzone materiały zostały przekazane do prokuratury. Z dokumentu dostępnego publicznie na stronie PKWBL wyłania się obraz patologii lotniczej, która zdaniem osób związanych z branżą, nie jest odosobnionym przypadkiem.
Śledczy PKWBL ustalili, że samolot typu "Prząśniczka" po starcie zachowywał się normalnie. Po uzyskaniu wysokości około 30÷40 m AGL, w odległości około 300÷400m poza wschodnim skrajem lądowiska, pilot rozpoczął zakręt w lewo, w stronę doliny, gdzie teren obniżał się. Tuż po wprowadzeniu do zakrętu, samolot wszedł w lewy korkociąg i pionowo zderzył się z polem rzepaku. *AGL (Above Ground Level - wysokość nad poziomem gruntu).
Po zderzeniu z ziemią samolot stanął w płomieniach. Świadkowie podjęli nieskuteczne próby gaszenia ognia. Dopiero po przyjeździe straży pożarnej udało się zapanować nad płomieniami. Pilot zdaniem specjalistów miał nikłe szanse na przeżycie. - Pilot w kabinie przypięty był czteropunktowymi pasami bezpieczeństwa typu J5. Pasy wytrzymały zderzenie z ziemią i pozostały nierozpięte. Charakter zderzenia z ziemią, w pozycji pionowej samolotu, dawał jednak znikome szanse przeżycia pilota nawet w przypadku, gdyby pożar nie wystąpił. Drewniana konstrukcja płatowca została zmiażdżona. Ciężki silnik, usytuowany za głową pilota, przyczynił się z pewnością do destrukcji kabiny. Zbiornik z paliwem (zawierający prawdopodobnie kilkanaście litrów benzyny samochodowej), znajdował się pomiędzy pilotem a silnikiem. Przy uderzeniu samolotu o ziemię zbiornik został zniszczony, a paliwo rozlało się po szczątkach konstrukcji. - czytamy w uchwale.
Okoliczności te ustalono na podstawie zeznań świadków obecnych na miejscu i obserwujących manewry „Prząśniczki”, jak również nagrania video wykonanego telefonem komórkowym przez świadka. Nagranie obejmuje etap kołowania, start samolotu ok. godz. 8:45 oraz fazę wznoszenia po starcie. Nie obejmuje chwili wypadku, który nastąpił kilka sekund po zakończeniu nagrania.
Prząśniczka to tzw. samoróbka
Pierwszy egzemplarz samolotu J-1 „Prząśniczka” został zaprojektowany i zbudowany na początku lat siedemdziesiątych przez Jarosława Janowskiego. „Prząśniczka” była zastrzałowym górnopłatem konstrukcji drewnianej, wyposażonym w stałe podwozie oraz 25-konny silnik ze śmigłem pchającym o stałym skoku, umieszczony za kabiną pilota. Zapas paliwa wynosił 20 l. Masa pustego samolotu wynosiła około 130 kg a masa startowa 270 kg. Konstruktor udostępniał dokumentację, więc samolot budowali amatorzy w wielu krajach świata, w tym w Polsce.
Egzemplarz, który uległ zniszczeniu w wypadku w Lipowej, powstał w latach 90-tych, w wyniku prac nieżyjącego już budowniczego-amatora. Budowa była prowadzona według oryginalnej dokumentacji konstrukcyjnej, a jej rozpoczęcie budowniczy zgłosił do Inspektoratu Kontroli Cywilnych Statków Powietrznych.
Ofiara wypadku w Lipowej nie była budowniczym. Początkowo samolot został wyposażony w dwusuwowy silnik 24 KM, pochodzący z samochodu Trabant. Wedle relacji świadków, samolot z tym napędem nigdy nie wzniósł się w powietrze. PKBWL ustaliła, że po przejęciu samolotu, mężczyzna który zginął w wypadku, przeprowadził na nim szereg prac i modyfikacji, mających na celu fizyczne uzdatnienie konstrukcji do lotu, w tym m.in.:
- wymienił silnik na mocniejszy - w roku 2023 na samolocie zabudował dwusuwowy jednogaźnikowy silnik Rotax 503 o mocy 50 KM. Zabudowa silnika, z uwagi na jego geometrię i masywność, wiązała się (m. in.) z koniecznością wykonania nowego łoża pod silnik;
- wymienił golenie podwozia głównego - po wymianie silnika i próbach kołowania (według relacji świadków), samolot wymagał wzmocnienia konstrukcji podwozia;
- zaadoptował i stosował szereg podzespołów i wyposażenia (jak oparcie siedzenia, tablica przyrządów, pasy pilota, elementy kinematyki napędów sterów) z szybowców produkowanych w Polsce pod marką „SZD”.
Zamiana silnika oraz podwozia znacząco zwiększały obciążenie powierzchni nośnej. Mogło to skutkować przesunięciem środka ciężkości w locie „do tyłu”, wpływając tym samym negatywnie na charakterystyki pilotażowe i korkociągowe samolotu.
Samolot, który uległ wypadkowi, był pilotowany przez osobę nieposiadającą uprawnień lotniczych tj. licencji lotniczej i/lub świadectwa kwalifikacji. Na wniosek PKBWL, Wydział Rejestru Personelu Lotniczego Urzędu Lotnictwa Cywilnego (ULC) przekazał informację, że ofiara wypadku nie figurowała w rejestrze personelu lotniczego ULC.
Samolot nie posiadał znaków rozpoznawczych oraz - prawdopodobnie - tabliczki znamionowej (której nie odnaleziono w szczątkach). Na wniosek PKBWL, Wydział Rejestru Cywilnych Statków Powietrznych ULC przekazał informację, że samolot nie figurował w Ewidencji ani w Rejestrze Cywilnych Statków Powietrznych. W takim rejestrze muszą znaleźć się wszystkie statki powietrzne, nawet niewielkie drony używane powszechnie przez osoby niezwiązane z lotnictwem. Samolot nie był także ubezpieczony.
Kwalifikacje lotnicze pilota wynikały z jego doświadczenia w przeszłości: z lotów na szybowcach w charakterze ucznia-pilota (niepotwierdzony nalot ogólny około 200 godzin), m.in. na szybowisku Żar oraz w Bielsku-Białej. Sporadycznie, w charakterze pasażera, mężczyzna miał wielokrotnie okazję aby pilotować samoloty. Był cenionym w środowisku lotniczym technikiem i mechanikiem lotniczym, jednak bez formalnych kwalifikacji. Ofiara wypadku była wieloletnim pracownikiem lokalnych zakładów lotniczych i aktywnym modelarzem lotniczym.
Komisja dotarła do osób - świadków prób użytkowych wykonywanych na samolocie przez ofiarę wypadku na długo przed wypadkiem. Pomimo zeznań świadków, że lot zakończony wypadkiem był „pierwszym lotem tego samolotu”, istnieją przesłanki aby sądzić, że ofiara wykonała/wykonywała uprzednio loty tym samolotem, właśnie z lądowiska w Lipowej.
Lądowisko w Lipowej wykreślone z ewidencji
Lądowisko w Lipowej, ujęte w Ewidencji Lądowisk ULC, funkcjonowało przez kilka ostatnich lat jako miejsce aktywnej działalności lotniczej - samolotowej, szybowcowej, paralotniowej. Przez krótki czas prowadził na nim działalność lokalny aeroklub.
W 2023 r. lądowisko zostało wykreślone z ewidencji, tracąc tym samym oficjalny status. Pomimo tego, w dniu wypadku na lądowisku dostępna była trawiasta, przyzwoicie utrzymana droga startowa (wykoszony pas o wymiarach około 350 x 40 m). W przeddzień wypadku zakończyła się w Lipowej impreza paralotniowa.
Działając na podstawie art. 135 pkt. 6 ustawy z dnia 3 lipca 2002 r. Prawo lotnicze (z późn. zm.) PKBWL postanowiła odstąpić od badania wyżej wymienionego zdarzenia z następujących powodów:
- Pilot samolotu nie posiadał uprawnień lotniczych;
- Statek powietrzny nie był wpisany do rejestru ani do ewidencji statków powietrznych;
- Statek powietrzny nie posiadał jakiejkolwiek dokumentacji zdatności do lotu, dokumentacji użytkowej (np. Instrukcji Użytkowania w Locie) oraz wymaganego ubezpieczenia;
- Samolot użytkowany był według nieudokumentowanych zasad oraz niezgodnie z przepisami stanowiącymi o użytkowaniu statku powietrznego;
- Miejsce startu nie figurowało w Ewidencji Lądowisk ULC.
Z pełną treścią uchwały można zapoznać się tutaj.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.