
Wiadomości
- 9 czerwca 2020
- wyświetleń: 4452
Mieszkańcom śmierdzi, urzędnikom i właścicielom fabryk nie...
Mieszkańcy Bielska-Białej, których domy znajdują się przy zakładach produkcyjnych skarżą się, że często wydobywa się z nich uciążliwy, nieprzyjemny zapach. Muszą żyć w mieszkaniach, w których nie można otworzyć okna. Urzędnicy co prawda podejmują interwencje w takich sprawach, ale jak podkreślają, nie mają narzędzi do tego, by skutecznie walczyć z tym śmierdzącym kłopotem.
Problem z nieprzyjemnymi zapachami w Bielsku-Białej, które utrudniają życie mieszkańcom, wraca jak bumerang. Sprawę poruszył podczas majowych obrad rady miejskiej radny Andrzej Gacek. Jak w odpowiedzi przyznał Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Bielsku-Białej Jarosław Rutkiewicz, w ostatnich latach odnotowywano liczne interwencje dotyczące uciążliwości związanych z zapachem wydobywającym się z wysypiska. Podkreślił, że Sanepid wspólnie z Inspekcją Ochrony środowiska i miejskimi urzędnikami, ten problem rozwiązywał, przy współpracy z prowadzącym wysypisko.
- W ostatnich miesiącach tych interwenci było o wiele mniej, wręcz nie było takich zgłoszeń - powiedział. - Ale nie jestem pewny, czy ten problem został definitywnie rozwiązany, bo nasila się w okresie ciepłej części roku.
Jak dodał Rutkowski, niestety Sanepid nie dysponuje żadnym urządzeniem, które by pozwoliło na obiektywne potwierdzenie zgłaszanych przypadków występowania nieprzyjemnych zapachów - jedynie "można to stwierdzić własnym nosem".
I tu pojawia się kłopot, bo okazuje się, że każdy czuje inaczej...
- Ja akurat mieszkam w dzielnicy miasta, gdzie przy zakładzie produkcyjnym po prostu śmierdzi - stwierdziła radna Małgorzata Zarębska. - Mieszkańcy dzwonią i proszą o interwencję. I co my mamy w tej sytuacji robić? Owszem, nie ma urządzenia do pomiaru natężenia brzydkich zapachów, ale gdy my dzwonimy, że śmierdzi, zakład mówi, że nie śmierdzi, a urzędnik też mówi, że nie śmierdzi. A nam śmierdzi. My nie możemy okna otworzyć - dodaje.
- Wydaje mi się, że na tak egzystencjalne, głębokie pytanie nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi na sesji rady miejskiej - stwierdził z kolei Janusz Okrzesik, przewodniczący tejże rady.
Jak jednak poinformował poseł Mirosław Suchoń, jest plan przygotowania tzw. ustawy odorowej. - Ma być to coś, co ma regulować kwestię zapachów w przestrzeni publicznej. I na to czekamy - wyjaśnił. - Mogę obiecać, że w kwestii tej ustawy wystąpię z interpelacją, bo to problem bardzo poważny w wielu regionach.
Natomiast prezydent Bielska-Białej, Jarosław Klimaszewski podkreśli, że to nie jest kwestia gustu. - Jak stwierdzić, że nastąpiło przekroczenie intensywności jakiegoś zapachu, jeśli nie jest to uregulowane prawnie? W wypadku hałasu mamy odpowiednie przepisy i mierniki. W wypadku odoru nie mamy narzędzi poza własnym węchem. Dziękuję za deklarację pana posła, że poruszy tę ważną sprawę - stwierdził samorządowiec.
Jak dodał włodarz miasta, "urzędnikom też śmierdzi". - Ale urzędnik musi podjąć decyzję, a taka musi się opierać na mierzalnych faktach i podstawie prawnej. I tu jest kłopot - skwitował Klimaszewski.
- W ostatnich miesiącach tych interwenci było o wiele mniej, wręcz nie było takich zgłoszeń - powiedział. - Ale nie jestem pewny, czy ten problem został definitywnie rozwiązany, bo nasila się w okresie ciepłej części roku.
Jak dodał Rutkowski, niestety Sanepid nie dysponuje żadnym urządzeniem, które by pozwoliło na obiektywne potwierdzenie zgłaszanych przypadków występowania nieprzyjemnych zapachów - jedynie "można to stwierdzić własnym nosem".
I tu pojawia się kłopot, bo okazuje się, że każdy czuje inaczej...
- Ja akurat mieszkam w dzielnicy miasta, gdzie przy zakładzie produkcyjnym po prostu śmierdzi - stwierdziła radna Małgorzata Zarębska. - Mieszkańcy dzwonią i proszą o interwencję. I co my mamy w tej sytuacji robić? Owszem, nie ma urządzenia do pomiaru natężenia brzydkich zapachów, ale gdy my dzwonimy, że śmierdzi, zakład mówi, że nie śmierdzi, a urzędnik też mówi, że nie śmierdzi. A nam śmierdzi. My nie możemy okna otworzyć - dodaje.
- Wydaje mi się, że na tak egzystencjalne, głębokie pytanie nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi na sesji rady miejskiej - stwierdził z kolei Janusz Okrzesik, przewodniczący tejże rady.
Jak jednak poinformował poseł Mirosław Suchoń, jest plan przygotowania tzw. ustawy odorowej. - Ma być to coś, co ma regulować kwestię zapachów w przestrzeni publicznej. I na to czekamy - wyjaśnił. - Mogę obiecać, że w kwestii tej ustawy wystąpię z interpelacją, bo to problem bardzo poważny w wielu regionach.
Natomiast prezydent Bielska-Białej, Jarosław Klimaszewski podkreśli, że to nie jest kwestia gustu. - Jak stwierdzić, że nastąpiło przekroczenie intensywności jakiegoś zapachu, jeśli nie jest to uregulowane prawnie? W wypadku hałasu mamy odpowiednie przepisy i mierniki. W wypadku odoru nie mamy narzędzi poza własnym węchem. Dziękuję za deklarację pana posła, że poruszy tę ważną sprawę - stwierdził samorządowiec.
Jak dodał włodarz miasta, "urzędnikom też śmierdzi". - Ale urzędnik musi podjąć decyzję, a taka musi się opierać na mierzalnych faktach i podstawie prawnej. I tu jest kłopot - skwitował Klimaszewski.
ZOBACZ TAKŻE

Ścieżki rowerowe w Bielsku-Białej. Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej

39 miejsc wsparcia: MOPS w Bielsku-Białej zarządza mieszkaniami treningowymi i wspomaganymi

Ruszy budowa "Odjazdowej zabawy na Beskidzkim". Mieszkańcy nie mogą się już doczekać

Fortepian nadal budzi kontrowersje. Są wyniki kontroli

Przedszkole do modernizacji. Przebudowa placówki przy ul. Sempołowskiej

Autobusy jeżdżą i zakłócają spokój mieszkańców okolic ul. Tuwima
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.