
Sport
- 25 września 2025
- 14 października 2025
- wyświetleń: 28840
[FOTO] Zburzyli ich własne dzieło. Dzikie bikeparki zniknęły z mapy miasta. Jest petycja
Wieloletnie wysiłki młodzieży, pasjonatów rowerów, poszły na marne. Tak zwane „dzikie” bikeparki - miejsca do trenowania skoków i trików rowerowych - przy ul. Chmielnej („Dworek”), na osiedlu Karpackim oraz w kolejnych dwóch nieznanych nam lokalizacjach zostały zrównane z ziemią przez urzędników miejskich.
Te nieformalne obiekty powstawały latami. Młodzi ludzie sami budowali rampy, podjazdy i przeszkody, doskonaląc przy tym swoje umiejętności rowerowe i spędzając czas aktywnie na świeżym powietrzu, zamiast przy komputerach czy telefonach. Bikeparki były również miejscem spotkań, w którym rodziły się przyjaźnie, wymieniano się doświadczeniem i wspólnie przeżywano emocje związane z rowerową pasją. Dla wielu młodych osób te miejsca stawały się centrum ich życia społecznego i hobby.
Niestety, dla władz miasta i części lokalnej społeczności były to twory „nielegalne” i - jak stwierdzono - musiały zostać usunięte. Czy można było temu zapobiec? Okazuje się, że tak.
Tadeusz Molski, doświadczony w tworzeniu bezpiecznych parków rowerowych i w trenowaniu młodzieży, w ramach czynu społecznego chciał zająć się legalizacją obiektów, lub ich przeniesieniem w inne lokalizacje oraz zapewnieniem odpowiedniego zabezpieczenia i bezpieczeństwa użytkowników. Niestety, decyzje urzędników sprawiły, że było już za późno.
Efekt jest przygnębiający - od kilku dni bikeparki przestały istnieć. Dla wielu dzieci i młodzieży to nie tylko utrata miejsca do treningu, ale także symbol braku wsparcia dla aktywności fizycznej w mieście.
Historię samego "Dworku" postanowił przybliżyć nam Tadeusz Molski, który chciał zalegalizować to miejsce
Krótko mówiąc, skocznie rowerowe w tym miejscu powstały już w latach 90., kiedy ten sport dopiero raczkował. Przez lata teren się zmieniał, powstawały nowe przeszkody w lesie - jedne zanikały, inne powstawały. Tak czy inaczej, ZAWSZE były tam skocznie i zawsze jeżdżono na rowerach, ponieważ lasek ten był idealny pod względem ukształtowania terenu.
Trzy lub cztery lata temu (raczej trzy) dotarły do mnie informacje, że urzędnicy i leśniczy zainteresowali się tymi skoczniami. Skontaktowałem się z nimi i rozpoczęliśmy pierwsze rozmowy na temat możliwych działań. Wówczas urzędnicy byli na tak, ale nie przy ulicy Chmielnej. Ich propozycją było stworzenie czegoś legalnego na terenie miasta, który nie będzie problematyczny, czyli niebędącego lasem. Rozpoczęli poszukiwania odpowiedniego terenu, a kilka miesięcy później zaprosili mnie na kolejne spotkanie, proponując działkę wzdłuż ulicy Andersa, za Kauflandem.
Odbyło się kilka spotkań, powstał projekt utworzenia skoczni rowerowych (torów) oraz dodatkowo tężni, zbiornika retencyjnego i ścieżki spacerowej. Architekt przesłał projekt do wydziału ochrony środowiska w celu akceptacji, jednak otrzymał jedynie informację, że żadna inicjatywa uwzględniająca rowery tam nie powstanie, ponieważ teren jest obszarem ważnym przyrodniczo. Uważam to za skrajny absurd, bo jest to kawałek łąki przy głównej arterii miasta, gdzie hałas i spaliny są obecne 24/7.
Ten teren pochłonął około roku spotkań i dyskusji, a ostatecznie został skreślony ze względu na ochronę środowiska. Pojawił się kolejny pomysł - wykorzystanie działki w Komorowicach, przy osiedlu Rosta, naprzeciwko kościoła. Teren był większy, ale dużo gorszy. Tak czy inaczej, odbyło się kilka spotkań, powstały wstępne projekty, lecz temat umarł, kiedy Pan Wiesław Maj poszedł na L4.
Pałeczkę przejęli Pan Dariusz Gajny i Pan Marek Przemyk. W zeszłym roku wróciliśmy do tematu Dworku, starając się uratować to miejsce. Przedstawiłem projekt oraz propozycję legalizacji - czyli jak można to ugryźć prawnie, również na przykładzie podobnego obiektu funkcjonującego w innym mieście. W maju tego roku wiceprezydent Ruśniak miał zobaczyć to, co udało nam się stworzyć na Dworku, bo skala obiektu była imponująca, a stworzenie takiego miejsca od podstaw wymagałoby dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy złotych. Do wizytacji w maju jednak nie doszło i nie wiem, czy był wyznaczony inny termin.
Niestety, dla urzędników wszystko, co przedstawiłem i zaproponowałem, okazało się niewystarczające. Finał znamy wszyscy - wyburzenie obiektu na Dworku oraz obiektu na osiedlu Karpackim, który de facto znajdował się na terenie miejskim i mógł zostać. Wyburzenie nastąpiło bez poinformowania radnych Mikuszowic Krakowskich i bez propozycji, co w zamian.
Rowerzyści, którzy korzystali ze skoczni, a przede wszystkim młodzież, która woli uprawiać taki sport niż „zamulać” w domu, zostali z niczym - bez miejsca i perspektyw.
Trzy lub cztery lata temu (raczej trzy) dotarły do mnie informacje, że urzędnicy i leśniczy zainteresowali się tymi skoczniami. Skontaktowałem się z nimi i rozpoczęliśmy pierwsze rozmowy na temat możliwych działań. Wówczas urzędnicy byli na tak, ale nie przy ulicy Chmielnej. Ich propozycją było stworzenie czegoś legalnego na terenie miasta, który nie będzie problematyczny, czyli niebędącego lasem. Rozpoczęli poszukiwania odpowiedniego terenu, a kilka miesięcy później zaprosili mnie na kolejne spotkanie, proponując działkę wzdłuż ulicy Andersa, za Kauflandem.
Odbyło się kilka spotkań, powstał projekt utworzenia skoczni rowerowych (torów) oraz dodatkowo tężni, zbiornika retencyjnego i ścieżki spacerowej. Architekt przesłał projekt do wydziału ochrony środowiska w celu akceptacji, jednak otrzymał jedynie informację, że żadna inicjatywa uwzględniająca rowery tam nie powstanie, ponieważ teren jest obszarem ważnym przyrodniczo. Uważam to za skrajny absurd, bo jest to kawałek łąki przy głównej arterii miasta, gdzie hałas i spaliny są obecne 24/7.
Ten teren pochłonął około roku spotkań i dyskusji, a ostatecznie został skreślony ze względu na ochronę środowiska. Pojawił się kolejny pomysł - wykorzystanie działki w Komorowicach, przy osiedlu Rosta, naprzeciwko kościoła. Teren był większy, ale dużo gorszy. Tak czy inaczej, odbyło się kilka spotkań, powstały wstępne projekty, lecz temat umarł, kiedy Pan Wiesław Maj poszedł na L4.
Pałeczkę przejęli Pan Dariusz Gajny i Pan Marek Przemyk. W zeszłym roku wróciliśmy do tematu Dworku, starając się uratować to miejsce. Przedstawiłem projekt oraz propozycję legalizacji - czyli jak można to ugryźć prawnie, również na przykładzie podobnego obiektu funkcjonującego w innym mieście. W maju tego roku wiceprezydent Ruśniak miał zobaczyć to, co udało nam się stworzyć na Dworku, bo skala obiektu była imponująca, a stworzenie takiego miejsca od podstaw wymagałoby dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy złotych. Do wizytacji w maju jednak nie doszło i nie wiem, czy był wyznaczony inny termin.
Niestety, dla urzędników wszystko, co przedstawiłem i zaproponowałem, okazało się niewystarczające. Finał znamy wszyscy - wyburzenie obiektu na Dworku oraz obiektu na osiedlu Karpackim, który de facto znajdował się na terenie miejskim i mógł zostać. Wyburzenie nastąpiło bez poinformowania radnych Mikuszowic Krakowskich i bez propozycji, co w zamian.
Rowerzyści, którzy korzystali ze skoczni, a przede wszystkim młodzież, która woli uprawiać taki sport niż „zamulać” w domu, zostali z niczym - bez miejsca i perspektyw.
Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem Urzędu Miejskiego, Tomaszem Ficoniem. Rzecznik przekazał nam, że parki zostały usunięte ze względów bezpieczeństwa. Powstały one na terenach gminnych i służyły do uprawiania ekstremalnej jazdy na rowerze; takich obiektów było kilka. Parki usunięto nie tylko ze względu na bezpieczeństwo dzieci i młodzieży korzystających z nich, ale także z uwagi na osoby spacerujące w okolicy, które mogły być narażone na potrącenie przez jeżdżących rowerzystów.
Swój komentarz do sprawy dodał naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej - Wiesław Maj.
W związku z artykułem „Zburzyli ich własne dzieło. Dzikie bikeparki zniknęły z mapy miasta”, który ukazał się 25 września na stronie portalu internetowego bielsko.info chcielibyśmy się odnieść do zawartych w nim treści, szczególnie zaś do wypowiedzi Pana Tadeusza Molskiego.
Zgadzamy się z główną tezą artykułu. Młodzi ludzie powinni spędzać czas aktywnie i najlepiej na świeżym powietrzu. Nie może być jednak tak, że ta aktywność odbywa się kosztem łamania przepisów prawa i niszczenia przyrody. A taką sytuację mieliśmy w przypadku dzikich, a precyzyjniej rzecz ujmując - nielegalnych bikeparków.
Twierdzenie, że usunięcie nielegalnych obiektów z gminnych terenów było „symbolem braku wsparcia dla aktywności fizycznej w mieście” jest niedorzeczne. Jest też jaskrawym przejawem nieodpowiedzialności, gdyż sugeruje, że istnieją sytuacje, w których łamanie prawa jest dopuszczalne, a nawet wskazane.
Nie jest prawdą, że Urząd Miejski zainteresował się nielegalnymi bikeparkami - jak twierdzi Pan Molski - trzy lub cztery lata temu. Ta sprawa była w orbicie naszych zainteresowań od wielu lat, gdyż dochodziły do nas liczne skargi mieszkańców i ekologów, którzy alarmowali, że w miejscach gdzie one funkcjonują niszczona jest przyroda, istnieje zagrożenie bezpieczeństwa, a dodatkowo młodzi ludzie, którzy z bikeparków korzystają często zachowują się niegrzecznie i wulgarnie (posiadamy na to dowody w postaci nagrań dostarczonych przez mieszkańców).
Dodać należy, że dochodzenie w sprawie nielegalnych bikeparków prowadziła policja, ale ze względu na brak wykrycia sprawców, czyli osób, które te obiekty budowały zostało ono umorzone. Skoro jednak Pan Molski zna tak dobrze ich historię to zapewne może też wskazać osoby, które budowały nielegalne bikeparki. Dlatego rozważamy ponowne skierowanie sprawy do organów ścigania i powołanie Pana Molskiego na świadka.
Prawdą jest natomiast, że chcieliśmy pomóc pasjonatom ekstremalnej jazdy na rowerze w utworzeniu profesjonalnego i przede wszystkim legalnego bikeparku. I prawdą jest również, że pierwszą zaproponowaną przez nas lokalizacją był teren w okolicy ulicy Andersa. Po dokładnej analizie okazało się jednak, że z uwagi na fakt, że jest to teren cenny przyrodniczo umiejscowienie tam toru rowerowego jest niemożliwe.
Prawdą jest również, że ostatecznie zaproponowaliśmy, by bikepark powstał w Komorowicach. Nie jest natomiast prawdą, że „temat umarł”. Wciąż dysponujemy projektem zagospodarowania tego terenu pod potrzeby rowerzystów. Przedsięwzięcie nie zostało zrealizowane, ponieważ Pan Tadeusz Molski nie zaakceptował tej lokalizacji, nie proponując w zamian żadnej innej.
Stanowczo chcemy również podkreślić, że nigdy, na żadnym etapie rozmów z Panem Molskim nie było mowy o legalizacji bikeparku w okolicy ul. Chmielnej.
Ostatecznie do likwidacji nielegalnych bikeparków na terenie miasta doszło po tym jak policja nie wykryła osób, które były zaangażowane w ich budowę, a które w świetle prawa powinny na własny koszt doprowadzić te tereny do stanu pierwotnego, a także po wydaniu opinii przez działającą przy Prezydencie Miasta Radę ds. Ekologii i Zieleni, w której zarekomendowane rozbiórkę nielegalnych obiektów.
Zgadzamy się z główną tezą artykułu. Młodzi ludzie powinni spędzać czas aktywnie i najlepiej na świeżym powietrzu. Nie może być jednak tak, że ta aktywność odbywa się kosztem łamania przepisów prawa i niszczenia przyrody. A taką sytuację mieliśmy w przypadku dzikich, a precyzyjniej rzecz ujmując - nielegalnych bikeparków.
Twierdzenie, że usunięcie nielegalnych obiektów z gminnych terenów było „symbolem braku wsparcia dla aktywności fizycznej w mieście” jest niedorzeczne. Jest też jaskrawym przejawem nieodpowiedzialności, gdyż sugeruje, że istnieją sytuacje, w których łamanie prawa jest dopuszczalne, a nawet wskazane.
Nie jest prawdą, że Urząd Miejski zainteresował się nielegalnymi bikeparkami - jak twierdzi Pan Molski - trzy lub cztery lata temu. Ta sprawa była w orbicie naszych zainteresowań od wielu lat, gdyż dochodziły do nas liczne skargi mieszkańców i ekologów, którzy alarmowali, że w miejscach gdzie one funkcjonują niszczona jest przyroda, istnieje zagrożenie bezpieczeństwa, a dodatkowo młodzi ludzie, którzy z bikeparków korzystają często zachowują się niegrzecznie i wulgarnie (posiadamy na to dowody w postaci nagrań dostarczonych przez mieszkańców).
Dodać należy, że dochodzenie w sprawie nielegalnych bikeparków prowadziła policja, ale ze względu na brak wykrycia sprawców, czyli osób, które te obiekty budowały zostało ono umorzone. Skoro jednak Pan Molski zna tak dobrze ich historię to zapewne może też wskazać osoby, które budowały nielegalne bikeparki. Dlatego rozważamy ponowne skierowanie sprawy do organów ścigania i powołanie Pana Molskiego na świadka.
Prawdą jest natomiast, że chcieliśmy pomóc pasjonatom ekstremalnej jazdy na rowerze w utworzeniu profesjonalnego i przede wszystkim legalnego bikeparku. I prawdą jest również, że pierwszą zaproponowaną przez nas lokalizacją był teren w okolicy ulicy Andersa. Po dokładnej analizie okazało się jednak, że z uwagi na fakt, że jest to teren cenny przyrodniczo umiejscowienie tam toru rowerowego jest niemożliwe.
Prawdą jest również, że ostatecznie zaproponowaliśmy, by bikepark powstał w Komorowicach. Nie jest natomiast prawdą, że „temat umarł”. Wciąż dysponujemy projektem zagospodarowania tego terenu pod potrzeby rowerzystów. Przedsięwzięcie nie zostało zrealizowane, ponieważ Pan Tadeusz Molski nie zaakceptował tej lokalizacji, nie proponując w zamian żadnej innej.
Stanowczo chcemy również podkreślić, że nigdy, na żadnym etapie rozmów z Panem Molskim nie było mowy o legalizacji bikeparku w okolicy ul. Chmielnej.
Ostatecznie do likwidacji nielegalnych bikeparków na terenie miasta doszło po tym jak policja nie wykryła osób, które były zaangażowane w ich budowę, a które w świetle prawa powinny na własny koszt doprowadzić te tereny do stanu pierwotnego, a także po wydaniu opinii przez działającą przy Prezydencie Miasta Radę ds. Ekologii i Zieleni, w której zarekomendowane rozbiórkę nielegalnych obiektów.
Do oświadczenia naczelnika Wydziału Gospodarki Miejskiej Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej - Wiesława Maja odniósł się Tadeusz Molski
W odniesieniu do odpowiedzi Urzędu Miasta chciałbym aby zakończono straszenie mojej osoby przesłuchaniami bo jest to absolutnie najgorsza próba "załagodzenia" sytuacji, co więcej - działa jedynie na niekorzyść UM (co widać w komentarzach).
Nie to było celem naszych wcześniejszych spotkań i prowadzonej współpracy, która odbywała się z wzajemnym szacunkiem i szła w kierunku stworzenia legalnego i bezpiecznego miejsca do skakania na rowerze.
W krótkiej historii, którą przedstawiłem nie było ani krzty ataku na UM i pracowników, którzy poświęcili temu problemowi i również mi czas i wykonali swoją pracę za co jestem im wdzięczny.
To, że efekt naszych wspólnych działań był dokładnie odwrotny niż założony czyli zamiast tworzenia i rozwoju doszło do wyburzenia i recesji, wywołało w środowisku rowerowym oburzenie i frustrację co jest jak najbardziej zrozumiałe bo obecnie młodzież nie ma gdzie uprawiać tego sportu.
Nie ja podejmuje decyzję w jakim miejscu może powstać taki obiekt, a jedynie doradzałem, że lokalizacja i teren nie jest optymalny bo jest płaski co niesie za sobą konieczność budowy wieży rozpędowej, która z punktu widzenia bezpieczeństwa i prawa budowlanego jest bardzo problematyczna.
Sytuacja jest napięta i nastroje są bardzo złe lecz postanowiłem kontynuować i działać w kierunku wypracowania z UM rozwiązania problemu jakim jest stworzenie dirtparku dla wszystkich.
Natomiast nie w pojedynkę, a jako reprezentant społeczności rowerowej przy współpracy i poparciu rady osiedli: Karpackiego, Mikuszowice Krakowskie i dzielnicy Wapienica i Pana radnego miejskiego Roberta Pysza.
Wszystkich zainteresowanych tym tematem zachęcam do podpisania petycji do prezydenta miasta Bielska-Białej w celu utworzenia dirtparku w mieście.
Nie to było celem naszych wcześniejszych spotkań i prowadzonej współpracy, która odbywała się z wzajemnym szacunkiem i szła w kierunku stworzenia legalnego i bezpiecznego miejsca do skakania na rowerze.
W krótkiej historii, którą przedstawiłem nie było ani krzty ataku na UM i pracowników, którzy poświęcili temu problemowi i również mi czas i wykonali swoją pracę za co jestem im wdzięczny.
To, że efekt naszych wspólnych działań był dokładnie odwrotny niż założony czyli zamiast tworzenia i rozwoju doszło do wyburzenia i recesji, wywołało w środowisku rowerowym oburzenie i frustrację co jest jak najbardziej zrozumiałe bo obecnie młodzież nie ma gdzie uprawiać tego sportu.
Sprostowanie w sprawie działki w Komorowicach
Nie ja podejmuje decyzję w jakim miejscu może powstać taki obiekt, a jedynie doradzałem, że lokalizacja i teren nie jest optymalny bo jest płaski co niesie za sobą konieczność budowy wieży rozpędowej, która z punktu widzenia bezpieczeństwa i prawa budowlanego jest bardzo problematyczna.
Sytuacja jest napięta i nastroje są bardzo złe lecz postanowiłem kontynuować i działać w kierunku wypracowania z UM rozwiązania problemu jakim jest stworzenie dirtparku dla wszystkich.
Natomiast nie w pojedynkę, a jako reprezentant społeczności rowerowej przy współpracy i poparciu rady osiedli: Karpackiego, Mikuszowice Krakowskie i dzielnicy Wapienica i Pana radnego miejskiego Roberta Pysza.
Wszystkich zainteresowanych tym tematem zachęcam do podpisania petycji do prezydenta miasta Bielska-Białej w celu utworzenia dirtparku w mieście.
Link do petycji znajduje się poniżej
.
Ścieżki rowerowe
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Ścieżki rowerowe" podaj

Hałcnów chce lepszych połączeń rowerowych z centrum

Powstał komitet „Bielsko Rowerem”. Inicjatywa ma być głosem rowerzystów w dialogu z miastem

Gorący temat[FOTO] Zburzyli ich własne dzieło. Dzikie bikeparki zniknęły z mapy miasta. Jest petycja

Bielscy policjanci kontrolowali elektryczne jednoślady. Skupiali się na nielegalnych przeróbkach
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.

