Najnowsze

  • 23 marca 2023
  • wyświetleń: 700

Kawiarnia Filozoficzna: nowa historia ludzkości (część II)

Za nami:

W czwartek 23 marca o godz. 20.00 w Pubie Azyl (ul. Wzgórze 8) odbędzie się 344. spotkanie dyskusyjne z cyklu Kawiarnia Filozoficzna. Temat: nowa historia ludzkości (część II).

kawiarnia filozoficzna
Spotkanie Kawiarni Filozoficznej · fot. Kawiarnia Filozoficzna / Faceboook


Tekst, który będzie omawiany: David Graeber, David Wengrow, _Narodziny wszystkiego - _część II
(skrót). Wprowadzenie: Jarosław Hess.

Fragment tekstu:

Badania, które doprowadziły do powstania tej książki, zaczęliśmy niemal dekadę temu, właściwie w formie zabawy. Początkowo prowadziliśmy je jakby w duchu pewnej odskoczni od naszych „poważniejszych” akademickich zobowiązań. Byliśmy głównie ciekawi, jak nowe archeologiczne odkrycia z ostatnich trzydziestu lat mogą zmienić nasze postrzeganie wczesnej historii ludzkości, a szczególnie jej części związanych z debatami na temat źródeł nierówności społecznej.

Zanim się jednak obejrzeliśmy, zdaliśmy sobie sprawę, że to, co robimy, jest istotne, gdyż niemal nikt w naszej dziedzinie nie podjął się przeprowadzenia takiej syntezy. Często na próżno szukaliśmy książek, o których myśleliśmy, że istnieją, a okazywało się, że ich nie ma — na przykład kompendium wczesnych miast bez hierarchicznych rządów albo relacji, jak przeprowadzano demokratyczne podejmowanie decyzji w Afryce lub Amerykach, lub też porównań tego, co nazywamy „społeczeństwami heroicznymi”. Literatura pełna jest takich luk. W końcu zdaliśmy sobie sprawę, że ta niechęć do syntezy nie wynika po prostu z powściągliwości bardzo wyspecjalizowanych uczonych, choć to po części również miało wpływ. Do pewnego stopnia chodziło po prostu o brak właściwego języka. Jak na przykład nazwać „miasto, w którym brak hierarchicznych struktur zarządzania”? Obecnie nie ma powszechnie akceptowalnego terminu. Czy ośmielimy się nazwać je „demokracją”? „Republiką”? Takie słowa (podobnie jak „cywilizacja”) obciążone są tak dużym historycznym bagażem, że większość archeologów i antropologów instynktownie wzdryga się przed nimi, a historycy ograniczają ich użycie do Europy. Czy zatem
nazwać je „egalitarnym miastem”? Prawdopodobnie nie, bo przywołanie takiego terminu domaga się dowodu, że miasto było „naprawdę” egalitarne, co w praktyce zwykle oznacza wykazanie, że nie istniał żaden element strukturalnej nierówności w żadnym aspekcie życia mieszkańców, w tym układów domowych i religijnych. Ponieważ o takie dowody trudno, nasuwa się wniosek, że miasta te nie były tak naprawdę egalitarne. Kierując się tą samą logiką, można łatwo dojść do wniosku, że nie istniały naprawdę „egalitarne społeczeństwa”, może poza pewnymi bardzo małymi gromadami zbieraczy. Wielu badaczy z obszaru antropologii ewolucyjnej wysuwa zresztą właśnie takie argumenty. Ale rezultatem takiego rozumowania jest wrzucenie do jednego worka wszystkich „nieegalitarnych” miast czy wszystkich „nieegalitarnych społeczeństw”, co jest jak stwierdzenie, że nie ma znaczącej różnicy między komuną hipisowską a gangiem motocyklistów, gdyż żadne z nich nie jest całkowicie wyzbyte przemocy. Wszystko to sprawia, że dosłownie brak nam słów na opisanie pewnych głównych aspektów historii człowieka. Niespodziewanie milkniemy w obliczu wszelkich dowodów na to, że człowiek zrobił cokolwiek innego zamiast „dążyć ku niewoli”. Wyczuwając zmianę prądów w myśleniu o przeszłości, postanowiliśmy podejść do sprawy z innej strony. W praktyce oznacza to odwrócenie wielobiegunowości oraz porzucenie języka „równości” i „nierówności”, chyba że istnieją wyraźne dowody, iż były obecne ideologie nierówności społecznej.

Oznacza to też na przykład pytanie, co się stanie, jeśli przypiszemy znaczenie tym pięciu tysiącom lat, w których udomowienie zbóż _nie_doprowadziło do powstania rozpieszczonej arystokracji, trwałych armii i peonażu, zamiast przypisać je tym pięciu tysiącom lat, w których owo udomowienie do tego doprowadziło. Co się stanie, jeśli potraktujemy odrzucenie miejskiego życia albo niewolnictwa w pewnych okresach i miejscach jako równie znaczące, jak pojawienie się tych zjawisk w innych okresach? Często sami zaskakiwaliśmy siebie w trakcie tego procesu. Nigdy na przykład nie przyszłoby nam do głowy, że niewolnictwo prawdopodobnie zostało zniesione wiele razy w historii w różnych miejscach i że prawdopodobnie to samo dotyczy wojny. Oczywiście, rzadko kiedy coś takiego miało trwały charakter. A
jednak okresy, w których istniały wolne lub relatywnie wolne społeczeństwa, trudno uznać za nieistotne.
Jeśli wziąć w nawias eurazjatycką epokę żelaza (co generalnie tutaj robiliśmy), reprezentują one większość społecznych doświadczeń człowieka. Teoretycy społeczni mają tendencję do pisania o przeszłości, jakby wszystko, co się stało, można było przewidzieć. To nieuczciwe, bo wiemy dobrze, że próbując przewidzieć przyszłość, niemal zawsze się mylimy — a to dotyczy w takim samym stopniu teoretyków społecznych, jak i innych ludzi. Tak czy inaczej, trudno oprzeć się pokusie pisania i myślenia, że świat początku XXI wieku jest nieuchronnym wynikiem ostatnich dziesięciu tysięcy lat historii, podczas gdy nie mamy pojęcia, jak świat będzie wyglądał w roku, nie mówiąc już o roku 2075. Kto wie? Może jeśli nasz gatunek przetrwa, a my pewnego dnia spojrzymy wstecz z tej jeszcze nieznanej przyszłości, aspekty przeszłości, które dziś wydają się anomaliami — jak biurokracje w skali społeczności, miasta zarządzane przez rady sąsiedzkie, systemy zarządzania, w których liczebnie dominowały kobiety, albo formy zarządzania ziemią oparte na opiece, a nie na własności i wyzysku
— postrzegane będą jako znaczące przełomy, a wielkie kamienne piramidy czy posągi jako historyczne dziwadła.

A gdybyśmy tak przyjęli to podejście już teraz i spojrzeli na, dajmy na to, Kretę Minojską lub Hopewell nie jak na wyboje na drodze prowadzącej nieuchronnie do państw i imperiów, ale jak na alternatywne możliwości: drogi, którymi nie podążono? W końcu te wszystkie rzeczy istniały naprawdę, nawet jeśli spoglądając w przeszłość, mamy nawyk spychania ich na margines zamiast stawiać je w centrum.

Większość tej książki poświęciliśmy próbie przekalibrowania tej skali, żeby przypomnieć, że ludzie faktycznie tak żyli, często przez wiele wieków, a nawet tysiącleci. Pod pewnymi względami taka perspektywa może być jeszcze tragiczniejsza od standardowej narracji o cywilizacji jako nieuchronnym
upadku. Oznacza, że _moglibyśmy _żyć w zupełnie innym zrozumieniu tego, czym jest społeczeństwo; że masowe niewolnictwo, ludobójstwo, obozy, a nawet patriarchat czy praca najemna nigdy nie musiały
powstać. Ale z drugiej strony sugeruje też, że nawet teraz możliwość interwencji człowieka jest znacznie większa, niż zwykliśmy sądzić. (…)

W ramach rozwoju naukowych metod poznania naszej przeszłości odsłoniliśmy mityczną podstrukturę naszych „nauk społecznych” — to, co kiedyś uznawano za niepodważalne aksjomaty, stałe punkty,
wokół których organizowaliśmy naszą wiedzę o sobie samych, teraz ulega rozproszeniu. Jaki jest cel tej nowej wiedzy, jeśli nie przekształcenie naszych pojęć o tym, kim jesteśmy i czym możemy się stać? Jeśli nie odkrycie na nowo znaczenia naszej trzeciej podstawowej wolności: tworzenia nowych i innych form rzeczywistości społecznej?


David Graeber, David Wengrow

___

Link do strony na facebooku:
https://www.facebook.com/groups/168565856557881 [1]

ar / bielsko.info

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu bielsko.info zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.